niedziela, 8 grudnia 2019

Projekt denko - październik i listopad

8/12/2019


W tym miesiącu w koszu wylądowało wiele opakowań po produktach, które były ze mną bardzo długo. Albo ze względu na to, że wcześniej często z pośpiechu pomijałam niektóre kroki w pielęgnacji np. nałożenie kremu na stopy (teraz staram się być bardziej regularna) albo ze względu na specyfikę produktu: niektóre z natury zużywa się powoli np. kredki do oczu (w tym denku wystąpią aż dwie:) Będą też trzy zapachy, które są ze mną od bardzo dawna. Zapraszam do zapoznania się z krótkimi recenzjami zużytych przeze mnie produktów.


Isana - żel pod prysznic o zapachu pomarańczy, wanilii i migdałów. Pachniał przepięknie, jak dobre ciacho. Mył, nie przesuszał.

Marion - miodowy żel do mycia twarzy. Pachniał miodem, lecz dość sztucznie. Nie zrobił mi nic złego, robił swoje, ale nie wróciłabym do niego.

Missha - maseczka całonocna do twarzy z ekstraktem z miodu do skóry suchej. Stosować masek na noc nie lubię, więc nałożyłam ją na cały dzień, gdy nie robiłam makijażu. Wystarczyła na trzy użycia. Plus za opakowanie, które można zamknąć. Niestety maska się u mnie nie sprawdziła. Za każdym razem po jej użyciu wyskakiwały mi małe niedoskonałości, które na co dzień mi się nie pojawiają. 


Yope - odżywka do włosów mleko owsiane. Szamponu z tej serii nie polubiłam, a ta odżywka była bardzo fajna. Zwiększała objętość włosów. Opakowanie miała dość twarde, więc ciężko było ją wydobyć.

Maybelline - podkład Fit Me do skóry tłustej i normalnej w odcieniu 110. Fajny, trwały, mocno matujący. Dość suchy, zastygał niemal od razu. Nieładnie pachniał farbą akrylową, ale ogólnie na plus. 

Eveline - kredka do oczu czarna wykręcana. Nie pamiętam nazwy, gdyż cała się starła. Sama kredka była bardzo dobra. 

Rimmel - kredka do oczu 003 brown. Była brązowa i miała drobinki brokatu. Kolor był intensywny i bardzo trwały. 

Essence - żel do brwi Make Me Brow w odcieniu 02 browny brows. To już któreś z kolei zużyte opakowanie. Bardzo go lubię, gdyż jest w odcieniu moich brwi, a więc nie daje koloru tylko utrwala ich kształt, a niczego więcej nie potrzebuję. 


Vianek - tonik-mgiełka łagodzący z ekstraktem z owoców róży. Był w porządku, jednak przeszkadzało mi to, że się lekko pienił.

Puma - woda toaletowa Animagical. Przepiękny zapach, który dobrze mi się kojarzy. To już drugi zużyty flakonik. Przeważały w nim nuty: grejpfruta, limy, lilii wodnej, frezji, papai, czekolady. Polecam.

Bielenda - luksusowy wygładzający krem pod oczy. Żadnego luksusu tu nie było. Zdecydowanie najgorszy krem, jakiego w życiu używałam. Nie chciał się wchłaniać, a był bardzo lekki, nic nie robił. Bubel!


-417 - żel do mycia twarzy. Zużywałam go oj dłuuugo... był bardzo wydajny. Pachniał męsko. Miał w sobie coś ścierającego, przez co z powodzeniem zastępował mi peeling. Dlatego nie polecam stosować go codziennie. Ogólnie na plus. 

Yves Rocher - woda toaletowa The Vert o zapachu zielonej herbaty. Nie udało mi się zużyć do końca, gdyż się zepsuła. Zapach był bardzo świeży, letni, ale bardzo nietrwały. 

Efektima - peeling do ciała. Nie przypadł mi do gustu. Drobinek ścierających było niewiele i nie widziałam po jego użyciu efektu. No i kabina prysznicowa po jego użyciu od razu nadawała się do czyszczenia.


Facelle - żel do higieny intymnej. Ulubieniec od lat. Ma dobry skład i nie podrażnia. Polecam.

Isana - zmywacz do paznokci. Świetny, to już któreś z kolei zużyte opakowanie. Radzi sobie ze wszystkimi klasycznymi lakierami.

Avon - żel pod prysznic Magical Kingdom. Ładnie pachnący żel o dość rzadkiej konsystencji. Mył, nie przesuszał, był ok.

Sensum Mare - próbka kremu pod oczy Algoeye. Pozostawił bardzo dobre wrażenie, szczególnie przypadła mi do gustu jego dość gęsta konsystencja. Pod makijaż się u mnie nie sprawdził, gdyż się rolował, ale na noc był rewelacyjny: nawilżenie odczuwałam nawet rano.


C-Thru - woda toaletowa Black Beauty. Kolejny flakonik pusty, zużyty do końca (dumna ;)). Zapach niedrogi, wręcz tani, a bardzo ładny i niezwykle trwały. Zapach raczej na wieczór, w którym przeważają nuty: cytrusów, przypraw, wanilii, orchidei, drzewa sandałowego, paczuli i bursztynu.

Ziaja - krem do stóp. To najlepszy krem do stóp jakiego dotąd używałam. Faktycznie nawilża, odżywia i regeneruje skórę na stopach. Fajnie też zniwelował trochę grubszą skórę na piętach. Przy regularnym stosowaniu działa cuda.

Biochemia Urody - olejek myjący różany. Idealny do demakijażu, świetnie rozpuszczał makijaż. Zmywał się samą wodą, ale ja później i tak stosowałam jeszcze płyn micelarny i żel. Świetny jako pierwszy etap oczyszczania. 


Schwarzkopf - szampon Gliss Kur do włosów matowych, bez połysku. Bardzo dobry, robił to co szampon robić powinien.

Korean Energy - plaster oczyszczający na nos. Świetny, naprawdę działa. Udało mi się upolować jeszcze dwa opakowania w Biedronce.

Cosmepick - eyeliner czarny w pędzelku. Bardzo dobrze się sprawdził, jednak aktualnie preferuję eyelinery w pisaku.

Eveline - eyeliner. Podobnie jak w przypadku kredki, napisy się starły, czego nie znoszę. Marka powinna popracować nad opakowaniami. Sam produkt był w pędzelku i był bardzo dobry.


Yves Rocher - perfumowane mleczko do ciała. Pachniało jak perfumy tej marki Quelques Notes d'Amour: słodko, luksusowo, intensywnie. Szybko się wchłaniało, a nawilżenie było długo wyczuwalne.

Resibo - peeling do twarzy. Bardzo dobry, oczyszczenie skóry było widoczne od razu. Trzeba jednak uważać i nie trzymać go zbyt długo, bo u mnie powodował zaczerwienienie całej twarzy, co na początku mnie wystraszyło (wyglądałam jakbym się spiekła na słońcu), ale na szczęście po godzinie skóra wyglądała już normalnie.
Markell - próbka szamponu z ekstraktem ze śluzu ślimaka. Był w porządku.

Astor - lakier nr 621 cafe liegeois. W dobie powszechności malowania paznokci lakierami hybrydowymi, ja nadal pozostaje przy lakierach klasycznych. Ten był bardzo dobry, długo się utrzymywał, konieczne były dwie warstwy. Nudziakowy nierzucający się w oczy odcień, niemal zlewający się ze skórą.

I to już wszystkie produkty, który skończyły mi się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Znacie coś? Lubicie? 

8 komentarzy:

  1. Ten zapach os C-Thru też miałam i go lubiłam, a peeling od Efektimy kupiłam jako peeling do twarzy... i tak go stosowałam i u mnie się sprawdził;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię żele pod prysznic Isany, u nas nie ma tak dużego wyboru jak w Niemczech. Będąc tam robię sobie większy zapas :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super zestawienie. Same ciekawe kosmetyki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesujące produkty znalazły się w tym denku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe inspiracje wiele mi pomogły!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten krem pod oczy z Bielendy sprawdza się fantastycznie i polecam każdemu wypróbować.

    OdpowiedzUsuń