poniedziałek, 19 października 2020

Projekt denko - sierpień i wrzesień

 19/10/2020


Zapraszam na kolejną odsłonę mojego projektu denko. Jestem z siebie zadowolona, bo zużywanie idzie mi całkiem nieźle. Nie mam zbyt wiele czasu wolnego, stąd takie opóźnienie. Zapraszam do prezentacji zużytych kosmetyków.

Green Pharmacy - płyn micelarny. To już chyba trzecie zużyte opakowane tego produktu. Plus za wydajność, robił swoje. Nie ma idealnego składu, ale nic złego mojej skórze nie zrobił.

Nature Love - dezodorant. Świetnie się u mnie sprawdził. Kiedyś nie lubiłam formy sztyftu, ale po tym produkcie chyba się przekonam. Był bardzo wydajny i działał. Teraz używam nienaturalny spray, ale już tęsknię za tym. Kupiłam go w TK Maxx.

Oriflame - mydło w kostce o zapachu wody kokosowej i melona. Zachowało swoją formę do końca. Nie przesuszało dłoni. Zapach średni, ledwo wyczuwalny.

Duetus - próbka kremu na noc. Miał działanie mocno matujące. Nawet gdyby mi się spodobał, to nie kupiłabym ze względu na zapach - okropny, dla mnie nie do zaakceptowania. Dotąd nie spotkałam się z takim zapachem w kosmetyku.

Vianek - próbka normalizującego kremu na noc z ekstraktem z pokrzywy. Próbka wystarczyła na trzy razy. Spodobał mi się, mogłabym go kupić, choć ma lekko nieładny zapach. Oczywiście w porównaniu do opisanego wyżej, jest piękny.


Vianek - odżywczy żel myjący do twarzy. Bardzo delikatny i przyjemnie pachnący. Stosowałam rano i wieczorem, polecam.

Bi-es - żel pod prysznic. Mył, nie przesuszał. Pachniał przepięknie. Zapach przypominał mi trochę Aurę Muglera.

Avon - kąpiel do stóp o zapachu słodkiej wanilii. Bardzo słaby i nie nie robiący produkt, nie warty uwagi. 

Vianek - próbka kremu intensywnie odżywczego na noc. Dość gęsty, miał kolor pomarańczowy, nie zachwycił mnie.

Mydło miodowe - nie znam marki, kupione za granicą. Aktualnie w użyciu, bardzo przyjemne.

Lovely - puder sypki transparentny. Działanie super, ale pierwszy raz puder skończył mi się tak szybko - bardzo niewydajny. 

Linda - mydło w płynie kokosowe. Zapach przyjemny, działanie też w porządku, nie przesuszało moich dłoni. Duże ekonomiczne opakowanie.

Yves Rocher - krem do rąk o zapachu wanilii i bergamotki. Działanie, zapach (piękny) i konsystencja: wszystko świetne.

Avon - podkład w odcieniu nude. Lubiłam go, bo wyglądał bardzo ładnie, ale był dość suchy i szybko zastygał. Najlepiej wyglądał nałożony na krem mocno nawilżający. 

Eveline - sypki puder bananowy. Wyglądał bardzo ładnie, ale był bardzo niewydajny.

Catrice - kredka do brwi nr 030. Miała ładny odcień ciemnego brązu. Była wydajna i miała fajną szczoteczkę.


Avon - żel pod prysznic o zapachu jabłka i czereśni. Zapach wg mnie nie był typowo świąteczny, był po prostu owocowy. Chętnie używałam go latem. Nie przesuszał, spełniał swoją funkcję. Lubię żele tej marki i mam ich jeszcze kilka w zapasie.

Avon - żel pod prysznic o zapachu piwoni i piżma. Zapach piękny, intensywny, perfumowy. Działanie jak wyżej. Polecam.

Rosadia - próbka odżywczego kremu na noc. Gesty, odżywczy, dość ciężki, ładnie pachniał, ale nie zachwycił na tyle by kupić pełen wymiar.

Vianek - próbka przeciwzmarszczkowego kremu na dzień do cery tłustej. Dość gęsty, ale nadawał się pod makijaż. Jednak był zbyt przeciętny, by go kupić.


Sylveco - próbka odbudowującego szamponu pszeniczno-owsianego. Był w porządku, ale wersja z betuliną bardziej przypadła mi do gustu.

Yankee Candle - wosk warm cashmere. Zapach ciepły, otulający, kojarzący się z luksusem, w sam raz na zimniejsze dni.

Avon - próbka pomadki w odcieniu berry blast. Jest to moja ulubiona seria pomadek tej marki, a matowych w ogóle. Są matowe, ale nie "na wiór", są trwałe i bardzo przyjemne w noszeniu. Mój ulubiony z tej serii to marvelous mocha. Ten kolor: fuksjowy, niezbyt do mnie pasował.

Essence - lakier do paznokci w odcieniu nr 44 on air. Kolor jasny złoty, brokatowy. Szybko zastygał, długo się utrzymywał na paznokciach. Świetny.

Annabelle Minerals - próbka różu mineralnego w odcieniu honey. Bardzo wydajny i mocno napigmentowany. Trzeba było uważać, by nie przesadzić z ilością. Dla mnie nie był to róż, lecz bardzo ciepły bronzer. Lubiłam.

Wilcza Jagoda - próbka mydła malina z solą. Zapach delikatny, ledwo wyczuwalny. Po umyciu nim ciała, od razu po spłukaniu, skóra była mocno umyta, jakby tępa. Nie dla mnie. 

Ole Henriksen - próbka żelu do mycia twarzy. Pięknie pachniał pomarańczami, bardzo naturalne. Przypominał mi produkty z pomarańczowej serii Origins. Bardzo dobre wrażenie na mnie zrobił.

Babydream - żel do mycia i szampon. To już trzecie zużyte opakowanie i nie ostatnie. Świetnie się sprawdza u małych dzieci. Nie podrażnia, delikatnie myje, przyjemnie pachnie. Polecam.

Babydream - lotion pielęgnacyjny. Mimo, że dedykowany jest dzieciom, zużyłam ja. Dobrze nawilżał, miał dobry skład i delikatny zapach. Polecam.

Yope - szampon do włosów przetłuszczających się. U mnie naturalne szampony zwykle średnio się sprawdzają. Ten był nawet w porządku, ale jak to zwykle bywa, trzeba było go bardzo dużo nałożyć, by dobrze umyć skórę głowy. Zapach był autentyczny, faktycznie pachniał jak świeżo skoszona trawa.

Dermaglin - kremowa maseczka oczyszczająca z zielonej glinki. Skóra po jej użyciu była odświeżona i wyglądała lepiej. Polecam, była dostępna w Biedronce.

Fitokosmetik - nawilżający krem do twarzy. Stosowałam go na dzień pod makijaż. To taki zwykły, ale przyjemny krem. Błyskawicznie się wchłaniał. Po wchłonięciu nawilżenie niestety nie było wyczuwalne. Miał dobry skład i niską cenę.

Le Petit Marseiliais - żel pod prysznic o zapachu maliny i piwonii. Zapach ładny, ale nie urzekający. Działanie w porządku, ale mam tyle produktów do mycia w zapasie, że nie kupię ponownie.

Fitomed - tonik ziołowy, nawilżający do cery suchej i wrażliwej. Bardzo przyjemnie mi się go używało. Polecam.

Biolaven - próbka kremu na dzień. Kiedyś zużyłam pełen wymiar. Dobry krem, godny polecenia.

Sylveco - próbka łagodzącego kremu pod oczy. Konsystencja bardzo lekka, ale wyczuwałam nawilżenie. Dawno temu zużyłam pełnowymiarowe opakowanie. Byłam zadowolona, choć wolę gęstsze, bogatsze kremy pod oczy. 

Sylveco - próbka balsamu myjącego do włosów z betuliną. Bardzo dobry. Dobrze mył, a jednocześnie był delikatny. Chętnie kupiłabym pełną wersję.

Babydream Mamas- olejek pielęgnacyjny. Stosowałam tylko na brzuch. Ładnie pachniał. Jedyny minus to fakt, że bardzo brudził ubrania, w zasadzie nie do odprania.

Zapraszam do kolejnej odsłony...

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Projekt denko: czerwiec i lipiec

3/08/2020


Dziś zaprezentuję kolejną odsłonę projektu denko. Zużycia tradycyjnie pochodzą z dwóch minionych miesięcy. Troszkę ich jest, co bardzo mnie cieszy, bo mogę sięgać po kolejne produkty, czekające na swoją kolej. Zapraszam do krótkich recenzji.


Oriflame - mydło w kostce o zapachu truskawki i limonki. Bardzo dobre, zachowało swoją formę do końca. Mogłoby mocniej pachnieć. 

Avon - lakier do paznokci w odcieniu ruby. Miał piaskowe, chropowate wykończenie. Bardzo szybko zasychał i był bardzo trwały. Lubiłam po niego sięgać, bo ogólnie był mało kłopotliwy. 

Lovely - korygujący prasowany puder golden glow. Średnio mi się sprawdził, nie matował cery na długo i mam wrażenie że po nałożeniu był lekko widoczny. Był też mało wydajny.

Dermika - maseczka energetyzująco-nawilżająca. Nic specjalnego.

Vianek - rewitalizujący tonik do twarzy. Trudno jest ocenić działanie toniku. Ten był w porządku, ale nie zachwycił mnie na tyle, by chcieć do niego wrócić. Mam jeszcze jedno opakowanie w zapasie, które zużyję. 



Eo-Laboratorie - pianka do mycia ciała dla dzieci. Była bardzo delikatna, pachniała lekko i przyjemnie. W sam raz do stosowania u niemowlęcia. Lubiłam, ale że nie przepadam za konsystencją pianki, powrócę do ulubionego żelu Babydream.


Klorane - odżywka bez spłukiwania z masłem mango. Niestety nie zużyłam jej prawie wcale, ale jest u mnie zdecydowanie za długo. Kupiłam ją gdy postanowiłam, że będę regularnie stosować na włosy tego typu odżywki, ale oczywiście nie wyszło - wolę te do spłukiwania lub ewentualnie w sprayu.

Alterra - żel pod prysznic bawełna bio& incha inci. Pierwszy raz używałam żelu do mycia, który tak okropnie pachniał. Nie czerpałam żadnej przyjemności z mycia się nim, ale zużyłam bo miał dobry skład.

Avon - płyn do kąpieli wiosenny bukiet. Dawał ogromną pianę i przepięknie pachniał. Polecam.


Biolaven - żel do mycia twarzy. To już chyba trzecie zużyte opakowanie. Bardzo go lubiłam, dobrze mył i nie przesuszał. Polecam.

Babydream - lotion pielęgnacyjny do ciała. Stosowałam go tylko na brzuch. Dobrze nawilżał, był dość gęsty, ciężko było go rozsmarować i lekko bielił. Ogólnie  w porządku, ale nie kupiłabym ponownie.

Yankee Candle - wosk midnight jasmine. Zapach przepiękny, jednak dość mocny. W nadmiarze może boleć od niego głowa.

Be Beauty - chusteczka do higieny intymnej. Przydatny gadżet, każda sztuka jest oddzielnie zapakowana, więc w sam raz do torebki. Rozpuszcza się w wodzie.

Mydło różane w kostce - Bardzo przyjemne, nie "ciapcia się", aktualnie w użyciu.


L'oreal - szampon. Bardzo mocno oczyszczał, ale nie lubiłam go używać. Podczas mycia głowy góra czoła po zetknięciu z szamponem była mocno zaczerwieniona, czego nigdy wczesniej nie doświadczyłam z żadnym szamponem. Nie polecam.

Isana - zmywacz do paznokci. Lubię zmywacze tej marki, ponieważ świetnie sobie radzą nawet z ciemnymi czy brokatowymi lakierami.

Le Cafe De Beaute - krem do stóp. Bardzo dobry, dość lekki, pachniał lawendą. Polecam.

Paloma - cukrowy peeling do stóp. Bardzo dobry i wydajny. Dość ostry i mocny, a takie do stóp lubię, więc polecam.

Avon - żel pod prysznic o zapachu kokosa i papaji. Bardzo ładnie pachniał, bardzo przyjemnie się go używało.


Yankee Candle - wosk clean cotton. Przepiękny zapach czystego prania, czystości. W sam raz do palenia podczas sprzątania ;)

Sensum Mare - serum do twarzy algorich. Stosowałam je na noc. Dobrze nawilżało i regenerowało skórę. Pięknie pachniało. Polecam szczególnie dla skóry suchej.

Resibo - krem rozświetlający do twarzy. Delikatnie rozświetlał skórę, ponieważ miał w sobie maleńkie drobinki. Dobrze sprawdzał się pod makijaż, ale trzeba uważać, by nie nałożyć go zbyt dużo. Generalnie krem ok, ale nie kupiłabym go ponownie.

Splat - pasta do zębów bez fluoru. Bardzo dobra o przyjemnym, miętowym smaku. Polecam.


Polny Warkocz - nawilżająca esencja z mleczkiem pszczelim do cery suchej. Ciężko było ocenić jej działanie. W użytkowaniu był przyjemny, ale raczej nie kupiłabym ponownie.

Wibo - żel do brwi. Bardzo go lubię, bo jest trwały i bezbarwny, co dla moich naturalnie ciemnych brwi jest w sam raz. Oczywiście kupiłam kolejne opakowanie.

Avon - próbka pomadki w odcieniu rosy outlook. Klasyczna, kremowa pomadka w odcieniu ładnego naturalnego różu. Fajna.

Avon - tusz do rzęs. Bardzo dobrze pogrubiał rzęsy, nie rozmazywał się i nie robił efektu pandy. Jedyne co bym zmieniła to szczoteczka, która miała dla mnie zbyt nieregularne włoski, a sama szczotka była dla mnie zbyt duża.

Only Bio - próbka szamponu micelarnego. Był w porządku, spełnił swoje zadanie.

Korean Energy - plaster oczyszczający na nos. Świetny, faktycznie działa. To już któryś z kolei, który zużyłam. Do kupienia w Biedronce.

To już wszystko, co zyżyłam podczas ostatnich dwóch miesięcy. Zapraszam do kolejnej odsłony za dwa miesiące :)

czwartek, 25 czerwca 2020

Nowości w kosmetyczce: marzec i kwiecień

25/06/2020


Dziś przedstawię produkty, które kupiłam w marcu i kwietniu. Na szczęście nie ma tego dużo, ale też w większości nie są to produkty pierwszej potrzeby, spokojnie mogłabym się bez nich obejść, są to raczej zachcianki...


Zachciankami są oczywiście zapachy, których mam już bardzo dużo, ale co jakiś czas coś nowego mnie zaciekawi i kupuję... Tak więc do mojej kolekcji zapachów dołączyli: Guerlain La Petite Robe Noire (przepiękny!), Zara Bohemian bluebells (jeden z serii zapachów powstałych przy współpracy z Jo Malone), Zara Violet Blossom i Avon Violeta (nowość w katalogu). Do makijażu kupiłam tylko dwa cienie My Secret oraz błyszczyk Avon w odcieniu moonstone.


Powyżej produkty do mycia i pielęgnacji dłoni: dwa mydełka w kostce i zestaw trzech kremów do rąk Oriflame oraz truskawkowy krem do rąk Eveline.


I na koniec mydło w płynie z Biedronki, pięknie pachnący bzem żel pod prysznic i krem do rąk Yope, peeling do ust marki Manufaktura Piękna oraz krem pod oczy Biolaven, który był dodatkiem do czasopisma. 

To już wszystkie produkty, na które się skusiłam już jakiś czas temu, a na dniach przygotuję wpis o bardziej aktualnych dla mnie nowościach. Coś wpadło Wam w oko?

wtorek, 2 czerwca 2020

Projekt denko: kwiecień i maj

2/06/2020


Przyszedł czas na kolejną prezentację moich kosmetycznych zużyć. Myślę, że forma denek pochodzących z dwóch miesięcy będzie tutaj stale obowiązywać. Miesiąc zwykle mija szybko i zwykle nie zbiera mi się zbyt wiele zużytych opakowań. Dwa miesiące to jednak dłuższy czas i tych zużyć jest więcej. Zapraszam to zapoznania się z krótkimi recenzjami... 


4 Organic - płyn do higieny intymnej. Bardzo dobry, bardzo neutralny. Nie podrażniał, robił to co miał robić. Był bezzapachowy, więc dobry dla wrażliwców. Miał bardzo lejącą, wodnistą konsystencję.

Dermika - odżywcza maseczka różana. To jedna z zestawu masek na każdy dzień tygodnia. Producent zaleca stosować ją jako maskę całonocną. Ja nałożyłam ją rano, pozostawiłam aż się wchłonie. W połowie dnia zmyłam nadmiar. Była bardzo odżywcza, olejkowa. Myślę, że u osoby z cerą suchą sprawdziłaby się lepiej. Poza tym mam wrażenie, że lekko zapchała moją skórę.

Indigo - krem do rąk. Szybko się wchłaniał, dobrze nawilżał. Pachniał bardzo perfumowo, co średnio mi odpowiadało. Plus za pompkę.

7th Heaven - maseczka głęboko oczyszczająca z minerałami z Morza Martwego. Bardzo dobra na tyle, że chętnie kupiłabym ją jeszcze raz. Skóra po jej użyciu była oczyszczona i zmatowiona.


Duetus - tonik do twarzy. Bardzo dobrze się sprawdził, jednak bardzo szybko się skończył.

Cosnature - pianka do mycia twarzy. Zapach miała lekko łazienkowy, ale świeżo cytrynowy. Była bardzo wydajna. Dobrze sprawdzała się do mycia twarzy rano, ponieważ była bardzo delikatna. Ogólnie mi się sprawdziła, ale po jej zużyciu utwierdziłam się w przekonaniu, że nie przepadam za kosmetykami o konsystencji pianki, wolę formę żelową.

Miya - krem do twarzy z masłem mango. Stosowałam go najczęściej na noc, ale pod makijaż też się sprawdzał. Dobrze nawilżał, ale nie był tłusty, co mi odpowiada. Był bardzo wydajny. Polecam wypróbować. Zaznaczę tylko, że gdy jakiś czas temu miałam lekko podrażnioną skórę pod nosem, to po nałożeniu tego kremu skóra lekko szczypała.


Dove - antyperspirant cotton soft. Bardzo dobry, od zawsze lubię antyperspiranty tej marki, bo dobrze chronią, nie zostawiają śladów na ubraniach i przyjemnie pachną: ta wersja szczególnie.

Tołpa - próbki nawilżającego kremu łagodzącego do twarzy. Stosowałam na noc. Przyjemny. Dawno temu miałam wersję pełnowymiarową i był ok.

Garnier - próbka kremu do twarzy na dzień przeciw oznakom starzenia. Taki sobie, nie zwróciłam na niego większej uwagi.

Sephora - maseczka do twarzy. Lekko oczyszczała i odświeżała skórę, jednak efekt był o wiele słabszy od maski tej marki z cynkiem. Była bardzo wydajna, wystarczyła na sześć użyć grubą warstwą. Nie zachwyciła na tyle, by ją kupić.




Oriflame - żel pod prysznic. Przyjemnie, wiosennie i delikatnie pachniał. Nie przesuszał, fajny.

Bambino - zestaw trzech mydełek w kostce. Zużyłam do mycia rąk. Zachowywały swoją formę do końca, lecz niestety przesuszały moje dłonie.

Be Beauty - chusteczki do higieny intymnej. Fajnie, że każda opakowana jest osobno i żadna nie wyschnie. Są rozpuszczalne w wodzie. 

Vianek - łagodząca pomadka do ust z olejem kokosowym. Była bardzo dobra, jednak bardzo szybko zjełczała, więc nie zdążyłam jej zużyć.

Yankee Candle - wosk zapachowy fresh cut roses. Zapach przepiękny, nie czułam samych róż, lecz też inne kwiaty, przez co zapach jest dość słodki, ale bardzo ładny.


Isana - żel pod prysznic. Zapach pomarańczy i cynamonu, lekko świąteczny, ale nie na tyle, by nie używać go podczas ciepłych dni. Mył, nie przesuszał. Żele tej marki bardzo lubię i mam wiele innych wersji w zapasie.

Marion - odżywczy peeling do twarzy. Mechaniczny, miał w sobie drobinki pestek moreli. Był dość mocny, nie wiem dlaczego, ale średnio lubiłam go używać.

Tisserant - dezodorant w kulce. Był okropny. Średnio chronił (a z nadmierną potliwością nie mam problemu) i pachniał okropnie. Nie zużyłam do końca, nigdy więcej.


Catrice - kamuflaż w kremie 010 ivory. Stały bywalec mojej kosmetyczki. Gdy trzeba coś zakryć, on radzi sobie bardzo dobrze. Nie stosuję go pod oczy, bo jego konsystencja jest zbyt gęsta i ciężka, ale na inne miejsca wymagające zakrycia jest ok, bo ma świetne krycie.

Avon - korektor w kremie w odcieniu fair. Stosowałam go pod oczy, ponieważ do reszty twarzy nie był dla mnie, bo miał za jasny odcień. Miał mocne krycie, dlatego trzeba było nakładać go niewiele, wklepując. Nałożony w nadmiarze może podkreślać zmarszczki, nawet te których normalnie nie ma ;) 

Korean Energy - plasterek na nos. Bardzo dobry, czasami do kupienia w Biedronce. Faktycznie bardzo dobrze oczyścił skórę na nosie.

Avon - próbka pomadki w odcieniu cantaloupe. Formuła klasyczna, kremowa, ale o dziwo dość trwała. Mimo, że wolę matowe pomadki, to ta przypadła mi do gustu. Szczególnie kolor: nudziak z dużą domieszką pomarańczy - cudny.

Avon - próbki podkładu. Bardzo fajny, choć dla mnie próbki miały za ciemne odcienie (cool beige i natural beige).

Bielenda - próbka kremu nawilżającego. Naprawdę fajny, może kiedyś go kupię.


Eveline - płyn micelarny. Ogromna butla, co jest plusem. Świetnie domywał resztki makijażu, z którym nie poradził sobie olejek. Nie podrażniał, robił swoje. Polecam.

Schwarzkopf - odżywka do włosów matowych. Miała bardzo gęstą konsystencję, niezbyt ładny zapach. Na szczęście włosy po jej użyciu ładnie się błyszczały.

Sally Hansen - żel do usuwania skórek. Faktycznie działał. Po nałożeniu na skórki przy paznokciach w kilkanaście sekund je zmiękczał i można było je bez problemu usunąć. Bardzo wydajny, nie zdążyłam zużyć całego opakowania, ale zdecydowałam że go wyrzucę, bo jest ze mną za długo.

Bielenda - próbka kremu korygującego niedoskonałości. Wystarczył dosłownie na raz, więc nie mogę się wypowiedzieć.


Yankee Candle - wosk zapachowy soft blanket. Piękny, ciepły, otulający, w sam raz na zimniejsze wieczory. Pachniał intensywnie.

D'Alchemy - próbka kremu do rąk. Dobrze nawilżał, szybko się wchłaniał i pachniał skórką pomarańczową.

Burberry - baza pod podkład. Miała właściwości rozświetlające, miała bardzo delikatne drobinki, podkład ładnie na niej wyglądał. Mimo to nie lubię używać baz, dla mnie to dodatkowy zbędny krok w makijażu. Tą dostałam kiedyś gratis do zakupów.

Avon - próbka wody perfumowanej Far Away Rebel - zapach słodki, trochę czekoladowy, dość intensywny. Przyjemny, choć totalnie nie w moim stylu, nie drażnił mnie.

Annabelle Minerals - próbka mineralnego cienia do powiek w odcieniu vanilla. Świetnie sprawdził się jako cień bazowy na całą powiekę. Nie był całkiem matowy, lekko rozświetlał powiekę. Mimo, że miał formę sypką, to mnie wygodnie się go nakładało.

Essence - kredka do ust w odcieniu nr 11 in the nude. Bardzo przyjemna, miękka. Nakładałam ją na całe usta, nie wysuszała ich. Kolor idealnie nudziakowy, polecam.


Fresh - próbka różanej maseczki nawilżającej. Pięknie pachniała i faktycznie nawilżyła i odżywiła skórę.

Green Pharmacy - mydło w płynie. Bardzo przyjemne, nie wysuszało dłoni, zapach miało bardzo delikatny.



Splat - pasta do zębów. Bardzo dobra, dobry smak i działanie: polecam.

Avon - balsam do ciała. Połączenie truskawki i białej czekolady - zapach cudo. Miał w składzie niestety parafinę, ale na inne partie ciała niż twarz mnie ona nie przeszkadza. Nawilżenie było odczuwalne i lubiłam ten produkt, choć ponownie nie kupię.

To już wszystkie produkty, które zużyłam w ostatnim czasie. Niesamowicie mnie cieszy, że nie jest ich mało oraz że pojawiły się też kosmetyki, których nie zużywa się szybko. Wzięłam się też za pozbywanie się próbek, co idzie mi nieźle, bo nie mam już ich wiele. 

niedziela, 5 kwietnia 2020

Projekt denko - luty i marzec

5/04/2020


Dziś mam dla Was kolejną porcję kosmetycznych zużyć. Są to opakowania po produktach, które wykończyłam w lutym i w marcu. Dopiero podczas pisania o tych produktach uświadomiłam sobie, że wiele z nich (tonik, puder, pasta, cień, krem pod oczy, plaster, chusteczka) zużyłam nie pierwszy raz. To znak, że w niektórych kategoriach mam ulubieńców, do których lubię wracać. Zapraszam do krótkich recenzji...


Spa Secrets - pianka do mycia ciała. Była świetna, a zapach miała cudowny, letni, słodki, otulający. Mnie przypomina zapach popularnego olejku Nuxe oraz zapach produktów Yves Rocher z linii Monoi. Kiedyś kupiłam tą piankę w Rossmannie, teraz raczej niedostępna.   

Avon - balsam do demakijażu. Jako pierwszy etap demakijażu preferuję preparaty, które są albo olejkami albo balsamami olejowymi. Później stosuję micel i żel. Ten balsam sprawdził się bardzo dobrze. Pachniał świeżo ogórkiem. Po rozprowadzeniu na skórze balsam zamieniał się w olej, a po kontakcie z wodą w jakby biały żel. Całkowicie nie usuwał makijażu, ale nie jest to dla mnie problem, bo stosowałam po nim inne produkty. Dość szybko mi się skończył. 

Orientana - krem do twarzy. Stosowałam go najczęściej na noc, gdyż pod makijaż się nie sprawdzał, ponieważ się rolował. Po nałożeniu szybko się wchłaniał i na skórze nie był wyczuwalny. Trochę tak jakbym nic nie nałożyła, ale jednocześnie było czuć nawilżenie, nie przesuszał. Miał żelową konsystencję, której nie lubię w kremach. Ogólnie na plus, ale to nie do końca to, czego oczekuję. Na dzień się nie nadaje, a na noc jest za lekki.

Yves Rocher - balsam do ust karite. Dość dobrze nawilżał, stosowałam go głównie na noc i żadnych problemów z przesuszonym ustami nie miałam. Był fajny, ale mam kilka innych w zapasie. Zapach miał taki sobie.

Sylveco - próbka lekkiego kremu nagietkowego. Fajny, nie zauważyłam nic negatywnego.


Wibo - puder bananowy. Zużyłam już chyba trzecie opakowanie i jak dotąd jest to mój ulubiony puder. Nie matuje mocno, ale mnie to nie przeszkadza, ponieważ na skórze wygląda bardzo ładnie.

My Secret - cień do powiek nr 505. To dla mnie idealny, matowy odcień nude, którego używam jako bazowy na całą powiekę. Zużyłam drugie opakowanie, a w zapasie mam kolejne. Jest tani, bardzo mocno napigmentowany. Jeśli nie używałyście, musicie to koniecznie zrobić :)

Korean Energy - plaster na nos. Świetnie zadziałał, skóra na nosie była wyraźnie oczyszczona. Do upolowania w Biedronce. 

Avon - tusz do rzęs z serii Mark. Na początku, jak większość, był zbyt mokry, ale po około dwóch tygodniach był już ok. Szczoteczka była dość duża jak na mój gust, miała dłuższe i krótsze włoski. Nie osypywał się, nie robił pandy. Ogólnie polecam.


Elmex - pasta do zębów. Moja ulubiona.

Avene - żel do mycia twarzy i ciała. Po użyciu skóra twarzy była bardzo ściągnięta, zbyt mocny dla mnie do mycia twarzy. Przelałam do dozownika na mydło.

Aloesove - żel do mycia twarzy. Delikatny, ale naprawdę fajny. Stosowałam go zwykle rano, ale po demakijażu również sprawdzał się dobrze. Był dołączony do jakiegoś czasopisma. 

Feel Free - próbka kremu pod oczy. Przyjemny krem, próbka wystarczyła aż na dwa tygodnie używania. Pachniał bardzo delikatnie, przyjemnie. Miał w sam raz konsystencję: nie lejącą i nie bardzo gęstą. Trochę podobny do arganowego kremu marki Nacomi, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że lepszy.  

Clochee - peeling do twarzy. Po nałożeniu lekko rozgrzewał skórę. Peelingował dość delikatnie, ale zrobił na mnie pozytywne wrażenie.


Eo-Laboratorie - tonik odmładzający. To mój ulubiony tonik ze wszystkich, jakie dotąd używałam. Ma dobry skład, przyjemny zapach. To już któraś z kolei zużyta butelka. Polecam!

L'biotica - maska na tkaninie. Dobrze przylegała, była mocno nasączona. Skóra po jej użyciu była nawilżona i rozświetlona. 

Be Beauty - chusteczka do higieny intymnej. Przydatny gadżet. Super, że każda jest osobno zapakowana w takie małe opakowanie, przez co nie wyschnie.

Giorgio Armani - próbka wody perfumowanej Si Passione Intense. Ogólnie ładny, lecz niczym się nie wyróżniający zapach.


Vianek - normalizujący peeling do twarzy. Miał bardzo drobno zmielony korund, który dobrze oczyszczał skórę. Był bardzo wydajny. Trzeba go zużyć w ciągu trzech miesięcy od otwarcia, co jest wg mnie ciężkie do zrobienia w tym przypadku. Po tym czasie faktycznie nie nadawał się do nałożenia na twarz, więc zużyłam do stóp. 

Beaute Marakech - woda aloesowa. Stosowałam po peeligu, maseczce i po porannym myciu zamiast toniku. Miał idealny spray, dawał idealną mgiełkę. Bardzo przyjemny produkt.

Tołpa - próbki kremu na dzień. Przyjemnie nawilżał skórę, miał lekko zielonkawy odcień, co mogłoby był dobre dla cer naczynkowych. Wywarł na mnie pozytywne wrażenie, ale nie kupiłabym całego opakowania.

Nacomi - arganowy krem pod oczy. To już drugie zużyte opakowanie. Bardzo dobry krem z dobrym składem w niskiej cenie. Polecam.


Tony Moly - próbka kremu na dzień. Zużyta na raz, przyjemny krem, ale nic więcej powiedzieć nie mogę. 

Sensum Mare - próbka serum Algolight. Ładnie pachniało, było dość lekkie, choć wyczuwalne. Próbka mała, wiec za wiele powiedzieć nie mogę. W zapasie mam pełen wymiar wersji Algorich. 

Cetaphil - dwa razy emulsja micelarna. Skład ma za mocny, bym chciała go używać do twarzy. Wlałam do dozownika na mydło do mycia rąk. 

Tołpa - żel do mycia ciała. Świetny żel z cudownej linii botanic czarna róża, która niestety jest już dostępna w bardzo okrojonej części: można jeszcze kupić peling, krem do rąk i właśnie ten mini-żel. Zapach przecudowny!

I to już wszystkie produkty, które wykończyłam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Dużo? Mało? Chyba tak standardowo, jak to zwykle u mnie :)  Najważniejsze, że nic się nie marnuje, bo bardzo tego nie lubię, i że mogę zacząć używać kolejne kosmetyki, które czekają na swoją kolej. A jak to jest u Was ze zużywaniem kosmetyków?

niedziela, 15 marca 2020

Spowiedź zakupowa, czyli co nowego w mojej kosmetyczce?

15/03/2020


Dziś przychodzę z prezentacją kosmetyków, które kupiłam w ostatnim czasie, czyli od stycznia. Większość jest dla mnie zupełnie nowa, powrotem są tylko dwa, więc dużo ciekawostek i testowania przede mną... zapraszam zatem do krótkiej relacji z ostatnich zakupów. 


Na początek nowości, które kupiłam w Biedronce. Trzy maski do włosów Garnier o naturalnym składzie: papaya, aloes i banan, były w promocji za około 11 zł za sztukę. To tego świąteczny zestaw kremów do rąk Niuqi za dyszkę o ciekawych połączeniach zapachowych: bakaliowy keks, kokosowa muffinka i miodowy piernik, brzmi pysznie :)


Potrzebowałam dużej pustej palety magnetycznej na cienie do powiek i w sieci trafiłam na taką marki Mexmo, wizualnie bardzo mi się podoba. Z nowości do makijażu mam niebieski tusz do rzęs Golden Rose, kredkę do oczu Avon w odcieniu black ice (czarna z brokatem), pomadkę (mocha) i brokatowy eyeliner Bell. 


Ale to jeszcze nie wszystko. Wcześniej wspomniana paletka będzie świetna na nowe cienie z Glam-shopu: kakaowa cegła, wiśniówka, nudysta, pantofelek i turbopigmenty: złotówka i steryd. Dawno chodziła za mną paleta Sparkle i podkład marki Eveline. Kupiłam też lubiany przeze mnie kamuflaż Catrice, którego poprzedni egzemplarz właśnie mi się kończy. No i jeszcze nowość marki Paese: puder pod oczy. 


Czym byłby haul bez jakiegoś pachnidełka... Kupiłam nowość marki Avon: wodę perfumowaną Her Story. Słyszałam gdzieniegdzie, że przypomina La vie est belle, ale czy ja wiem... zapachu od Lancome nie lubię, a ten naprawdę mi się podoba. Polecam sprawdzić choćby próbkę. Podczas zakupów ubraniowych na stronie H&M do koszyka dorzuciłam dwa zapachy. Tak z ciekawości, ale na tą chwilę powiem, że raczej nie był to dobry pomysł.


Powyżej nowości do pielęgnacji twarzy, czyli chyba moja ulubiona kategoria. Skusiłam się na: rumiankowy peeling i maseczkę dziegciową Banii Agafii (ten drugi produkt już kiedyś miałam), olejek do demakijażu Miya, płyn micelarny Green Pharmacy, tonik nawilżający Fitomed, żel do mycia twarzy Resibo oraz serum róża-malina Ministerstwa Dobrego Mydła. Nie mogę się doczekać, aż zacznę tego wszystkiego używać.


I na koniec pielęgnacja ciała. Trzy żele (Oriflame i The Body Shop), każdy pachnie pięknie. Z marki Ministerstwo Dobrego Mydła oprócz sera do twarzy skusiłam się na mydła: rozmarynowe i hibiskusowe, pachną pięknie, szczególnie to drugie. Miniatura dezodorantu Nivea była gratisem do zakupów w Rossmannie.

I to już wszystkie zakupy jakie poczyniłam przez ostatnie 2,5 miesiąca. Dużo? Mało? Trudno powiedzieć... a jak to jest u Was? Znacie coś z moich nowości?

wtorek, 11 lutego 2020

Projekt denko - grudzień i styczeń

11/02/2020


Ten projekt denko będzie pod znakiem głównie bardzo fajnych produktów, co bardzo mnie cieszy, ponieważ coraz rzadziej popełniam błędny podczas zakupów kosmetycznych. Gdy używam czegoś, co się u mnie średnio sprawdza, pochodzi to najczęściej z zakupów poczynionych dawno, gdy moja świadomość dotycząca tego, co mi się potencjalnie sprawdzi, a co nie, była o wiele mniejsza. Zapraszam do krótkich recenzji kosmetyków, które dobiły denka w ostatnich dwóch miesiącach.


Receptury Babuszki Agafii - maska drożdżowa do włosów. To jest jeden z moich ulubionych produktów do włosów, do którego stale wracam. Przepięknie wygładza włosy, kto nie używał, koniecznie powinien :)

Vianek - odżywczy krem do rąk. Niezbyt go lubiłam, ponieważ miał bardzo lejącą konsystencję i niezbyt przyjemny zapach. Jednak nawilżanie dawał i miał dobry skład, więc zużyłam do końca.

Lovely - puder bananowy w kamieniu. Lubiłam go, jednak muszę stwierdzić, że ładniej na mojej twarzy wyglądają pudry sypkie. Nie matował skóry na długo, ale i tak wyglądał nieźle i był bardzo wydajny.


Yope - balsam do ciała werbena. Dobrze, że to tylko miniaturka, bo niczym mnie nie ujął: ani zapachem, ani działaniem.

Missha - krem BB nr 23. Bardzo go lubiłam. Dawał delikatne krycie, czyli dla mnie w sam raz. Po przypudrowaniu wyglądał na skórze ładnie przez cały dzień. Tak świetliście, nie sucho. To już drugie opakowanie, które zużyłam, lecz w innym odcieniu: ten był dla mnie lepszy (wcześniej miałam 21).

Sephora - rozświetlacz Wonderful Cushion. Aplikować miało się go gąbeczką, która prawie się zapchała już po kilku użyciach. Około połowę wycisnęłam i dodałam do kremu BB Misshy, ponieważ jego aplikacja była strasznie niewygodna. Sam rozświetlacz miał złotą poświatę, ale ja rozświetlaczy w płynie nie lubię, więc nad tym też zachwycać się nie będę. Po zużyciu tego produktu wiem, że już żaden płynny rozświetlacz u mnie nie zagości.


Linda - biedronkowe mydło w płynie. Było dobre, zapach miało bardzo delikatny. Udawało mi się nim domyć gąbeczkę do makijażu oraz zabrudzony marchewką śliniaczek, więc test mocy ma zdany ;) 

Babydream - żel i szampon dla dzieci. Świetny, delikatny, wydajny, z pompką produkt dla dzieci z dobrym składem. To już drugie zużyte opakowanie i w użyciu oczywiście kolejne.

Avon - balsam o zapachu wody toaletowej Perceive. Zapach ładny, ale działanie krótkotrwałe. Z pewnością to przez parafinę na początku składu. Nawilżenia nie daje, więc nie polecam.


Aquafresh - pasta do zębów. Nie lubiłam jej, a niestety mam jeszcze jedną tubkę w zapasie. 

Liq CC - serum light 15% vitamin C boost. To mój hit. Uwielbiam ten produkt, ponieważ jego działanie było widoczne gołym okiem. Skóra była bardziej rozświetlona. Stosowałam je co drugi dzień solo na noc. Pewnie jeszcze go kupię. 

Mokosh - próbka naturalnej soli do kąpieli stóp. Skóra na stopach po użyciu była zmiękczona i bardziej nawilżona.

Annabelle Minerals - próbka podkładu mineralnego kryjącego w odcieniu golden fair. Krył faktycznie dobrze i wyglądał ładnie, o ile nałożyłam go w odpowiedniej ilości. Jedno wiem na pewno: aplikacji produktów mineralnych trzeba się nauczyć, bo łatwo sprawić, że efekt będzie zły. Próbka była nieduża, ale podkład był bardzo wydajny. Raczej nie będę używała podkładów mineralnych, ponieważ jest z tym więcej zabawy niż z klasycznymi podkładami. 


Yves Rocher - szampon przeciwłupieżowy. Bardzo dobry, świetnie oczyszczał. To nie pierwsze i nie ostatnie zużyte opakowanie. Na pewno powrócę.

Dermika - maseczka bionawilżająca do twarzy. Była tak nijaka, że nie wiem co powiedzieć. 

Cetaphil - balsamy do ciała. Zużyłam i tyle, nie mam zdania.

Ziaja - próbka mleczka do ciała. Jest przeznaczone dla dzieci, ale ma zbyt słaby skład, bym go na nich użyła. Zużyłam go na swoje nogi.


Avon - żel pod prysznic o zapachu truskawki i białej czekolady. Zapach był dość delikatny, a oczekiwałam większej intensywności przy tym połączeniu zapachowym. Żel był dość gęsty, perłowy. Mył, nie przesuszał, ale nie zachwycił na tyle, by kupić ponownie.

Sylveco - tonik hibiskusowy. Ma inną konsystencję niż toniki, których zwykle używam, ponieważ był lekko żelowy. Może dlatego średnio lubiłam go używać. 

Soraya - odświeżający płyn micelarny. Dobrze zmywał makijaż, lecz czasami lekko podrażniał i szczypał moją skórę, dlatego nie kupię go ponownie.

I to już wszystkie produkty, które wykończyłam w ostatnim czasie. Nie było tego jakoś bardzo dużo, jak na dwa miesiące, ale i tak się cieszę, że kolejne opakowania znikają z moich łazienkowych półek oraz z toaletki. A Wam jak idzie zużywanie kosmetyków?