wtorek, 2 czerwca 2020

Projekt denko: kwiecień i maj

2/06/2020


Przyszedł czas na kolejną prezentację moich kosmetycznych zużyć. Myślę, że forma denek pochodzących z dwóch miesięcy będzie tutaj stale obowiązywać. Miesiąc zwykle mija szybko i zwykle nie zbiera mi się zbyt wiele zużytych opakowań. Dwa miesiące to jednak dłuższy czas i tych zużyć jest więcej. Zapraszam to zapoznania się z krótkimi recenzjami... 


4 Organic - płyn do higieny intymnej. Bardzo dobry, bardzo neutralny. Nie podrażniał, robił to co miał robić. Był bezzapachowy, więc dobry dla wrażliwców. Miał bardzo lejącą, wodnistą konsystencję.

Dermika - odżywcza maseczka różana. To jedna z zestawu masek na każdy dzień tygodnia. Producent zaleca stosować ją jako maskę całonocną. Ja nałożyłam ją rano, pozostawiłam aż się wchłonie. W połowie dnia zmyłam nadmiar. Była bardzo odżywcza, olejkowa. Myślę, że u osoby z cerą suchą sprawdziłaby się lepiej. Poza tym mam wrażenie, że lekko zapchała moją skórę.

Indigo - krem do rąk. Szybko się wchłaniał, dobrze nawilżał. Pachniał bardzo perfumowo, co średnio mi odpowiadało. Plus za pompkę.

7th Heaven - maseczka głęboko oczyszczająca z minerałami z Morza Martwego. Bardzo dobra na tyle, że chętnie kupiłabym ją jeszcze raz. Skóra po jej użyciu była oczyszczona i zmatowiona.


Duetus - tonik do twarzy. Bardzo dobrze się sprawdził, jednak bardzo szybko się skończył.

Cosnature - pianka do mycia twarzy. Zapach miała lekko łazienkowy, ale świeżo cytrynowy. Była bardzo wydajna. Dobrze sprawdzała się do mycia twarzy rano, ponieważ była bardzo delikatna. Ogólnie mi się sprawdziła, ale po jej zużyciu utwierdziłam się w przekonaniu, że nie przepadam za kosmetykami o konsystencji pianki, wolę formę żelową.

Miya - krem do twarzy z masłem mango. Stosowałam go najczęściej na noc, ale pod makijaż też się sprawdzał. Dobrze nawilżał, ale nie był tłusty, co mi odpowiada. Był bardzo wydajny. Polecam wypróbować. Zaznaczę tylko, że gdy jakiś czas temu miałam lekko podrażnioną skórę pod nosem, to po nałożeniu tego kremu skóra lekko szczypała.


Dove - antyperspirant cotton soft. Bardzo dobry, od zawsze lubię antyperspiranty tej marki, bo dobrze chronią, nie zostawiają śladów na ubraniach i przyjemnie pachną: ta wersja szczególnie.

Tołpa - próbki nawilżającego kremu łagodzącego do twarzy. Stosowałam na noc. Przyjemny. Dawno temu miałam wersję pełnowymiarową i był ok.

Garnier - próbka kremu do twarzy na dzień przeciw oznakom starzenia. Taki sobie, nie zwróciłam na niego większej uwagi.

Sephora - maseczka do twarzy. Lekko oczyszczała i odświeżała skórę, jednak efekt był o wiele słabszy od maski tej marki z cynkiem. Była bardzo wydajna, wystarczyła na sześć użyć grubą warstwą. Nie zachwyciła na tyle, by ją kupić.




Oriflame - żel pod prysznic. Przyjemnie, wiosennie i delikatnie pachniał. Nie przesuszał, fajny.

Bambino - zestaw trzech mydełek w kostce. Zużyłam do mycia rąk. Zachowywały swoją formę do końca, lecz niestety przesuszały moje dłonie.

Be Beauty - chusteczki do higieny intymnej. Fajnie, że każda opakowana jest osobno i żadna nie wyschnie. Są rozpuszczalne w wodzie. 

Vianek - łagodząca pomadka do ust z olejem kokosowym. Była bardzo dobra, jednak bardzo szybko zjełczała, więc nie zdążyłam jej zużyć.

Yankee Candle - wosk zapachowy fresh cut roses. Zapach przepiękny, nie czułam samych róż, lecz też inne kwiaty, przez co zapach jest dość słodki, ale bardzo ładny.


Isana - żel pod prysznic. Zapach pomarańczy i cynamonu, lekko świąteczny, ale nie na tyle, by nie używać go podczas ciepłych dni. Mył, nie przesuszał. Żele tej marki bardzo lubię i mam wiele innych wersji w zapasie.

Marion - odżywczy peeling do twarzy. Mechaniczny, miał w sobie drobinki pestek moreli. Był dość mocny, nie wiem dlaczego, ale średnio lubiłam go używać.

Tisserant - dezodorant w kulce. Był okropny. Średnio chronił (a z nadmierną potliwością nie mam problemu) i pachniał okropnie. Nie zużyłam do końca, nigdy więcej.


Catrice - kamuflaż w kremie 010 ivory. Stały bywalec mojej kosmetyczki. Gdy trzeba coś zakryć, on radzi sobie bardzo dobrze. Nie stosuję go pod oczy, bo jego konsystencja jest zbyt gęsta i ciężka, ale na inne miejsca wymagające zakrycia jest ok, bo ma świetne krycie.

Avon - korektor w kremie w odcieniu fair. Stosowałam go pod oczy, ponieważ do reszty twarzy nie był dla mnie, bo miał za jasny odcień. Miał mocne krycie, dlatego trzeba było nakładać go niewiele, wklepując. Nałożony w nadmiarze może podkreślać zmarszczki, nawet te których normalnie nie ma ;) 

Korean Energy - plasterek na nos. Bardzo dobry, czasami do kupienia w Biedronce. Faktycznie bardzo dobrze oczyścił skórę na nosie.

Avon - próbka pomadki w odcieniu cantaloupe. Formuła klasyczna, kremowa, ale o dziwo dość trwała. Mimo, że wolę matowe pomadki, to ta przypadła mi do gustu. Szczególnie kolor: nudziak z dużą domieszką pomarańczy - cudny.

Avon - próbki podkładu. Bardzo fajny, choć dla mnie próbki miały za ciemne odcienie (cool beige i natural beige).

Bielenda - próbka kremu nawilżającego. Naprawdę fajny, może kiedyś go kupię.


Eveline - płyn micelarny. Ogromna butla, co jest plusem. Świetnie domywał resztki makijażu, z którym nie poradził sobie olejek. Nie podrażniał, robił swoje. Polecam.

Schwarzkopf - odżywka do włosów matowych. Miała bardzo gęstą konsystencję, niezbyt ładny zapach. Na szczęście włosy po jej użyciu ładnie się błyszczały.

Sally Hansen - żel do usuwania skórek. Faktycznie działał. Po nałożeniu na skórki przy paznokciach w kilkanaście sekund je zmiękczał i można było je bez problemu usunąć. Bardzo wydajny, nie zdążyłam zużyć całego opakowania, ale zdecydowałam że go wyrzucę, bo jest ze mną za długo.

Bielenda - próbka kremu korygującego niedoskonałości. Wystarczył dosłownie na raz, więc nie mogę się wypowiedzieć.


Yankee Candle - wosk zapachowy soft blanket. Piękny, ciepły, otulający, w sam raz na zimniejsze wieczory. Pachniał intensywnie.

D'Alchemy - próbka kremu do rąk. Dobrze nawilżał, szybko się wchłaniał i pachniał skórką pomarańczową.

Burberry - baza pod podkład. Miała właściwości rozświetlające, miała bardzo delikatne drobinki, podkład ładnie na niej wyglądał. Mimo to nie lubię używać baz, dla mnie to dodatkowy zbędny krok w makijażu. Tą dostałam kiedyś gratis do zakupów.

Avon - próbka wody perfumowanej Far Away Rebel - zapach słodki, trochę czekoladowy, dość intensywny. Przyjemny, choć totalnie nie w moim stylu, nie drażnił mnie.

Annabelle Minerals - próbka mineralnego cienia do powiek w odcieniu vanilla. Świetnie sprawdził się jako cień bazowy na całą powiekę. Nie był całkiem matowy, lekko rozświetlał powiekę. Mimo, że miał formę sypką, to mnie wygodnie się go nakładało.

Essence - kredka do ust w odcieniu nr 11 in the nude. Bardzo przyjemna, miękka. Nakładałam ją na całe usta, nie wysuszała ich. Kolor idealnie nudziakowy, polecam.


Fresh - próbka różanej maseczki nawilżającej. Pięknie pachniała i faktycznie nawilżyła i odżywiła skórę.

Green Pharmacy - mydło w płynie. Bardzo przyjemne, nie wysuszało dłoni, zapach miało bardzo delikatny.



Splat - pasta do zębów. Bardzo dobra, dobry smak i działanie: polecam.

Avon - balsam do ciała. Połączenie truskawki i białej czekolady - zapach cudo. Miał w składzie niestety parafinę, ale na inne partie ciała niż twarz mnie ona nie przeszkadza. Nawilżenie było odczuwalne i lubiłam ten produkt, choć ponownie nie kupię.

To już wszystkie produkty, które zużyłam w ostatnim czasie. Niesamowicie mnie cieszy, że nie jest ich mało oraz że pojawiły się też kosmetyki, których nie zużywa się szybko. Wzięłam się też za pozbywanie się próbek, co idzie mi nieźle, bo nie mam już ich wiele. 

4 komentarze:

  1. Żel SH, Isana i deo dove bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Gigantyczne to denko. Chociaż fakt jest ono z dwóch miesięcy, wiec moze się tak rozkłada.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sporo kosmetyków. Miałam okazję kilka z nich przetestować.

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawy artykuł i fajne pomysły

    OdpowiedzUsuń