środa, 30 grudnia 2020
poniedziałek, 19 października 2020
Projekt denko - sierpień i wrzesień
19/10/2020
Green Pharmacy - płyn micelarny. To już chyba trzecie zużyte opakowane tego produktu. Plus za wydajność, robił swoje. Nie ma idealnego składu, ale nic złego mojej skórze nie zrobił.
Nature Love - dezodorant. Świetnie się u mnie sprawdził. Kiedyś nie lubiłam formy sztyftu, ale po tym produkcie chyba się przekonam. Był bardzo wydajny i działał. Teraz używam nienaturalny spray, ale już tęsknię za tym. Kupiłam go w TK Maxx.
Oriflame - mydło w kostce o zapachu wody kokosowej i melona. Zachowało swoją formę do końca. Nie przesuszało dłoni. Zapach średni, ledwo wyczuwalny.
Duetus - próbka kremu na noc. Miał działanie mocno matujące. Nawet gdyby mi się spodobał, to nie kupiłabym ze względu na zapach - okropny, dla mnie nie do zaakceptowania. Dotąd nie spotkałam się z takim zapachem w kosmetyku.
Vianek - próbka normalizującego kremu na noc z ekstraktem z pokrzywy. Próbka wystarczyła na trzy razy. Spodobał mi się, mogłabym go kupić, choć ma lekko nieładny zapach. Oczywiście w porównaniu do opisanego wyżej, jest piękny.
Vianek - odżywczy żel myjący do twarzy. Bardzo delikatny i przyjemnie pachnący. Stosowałam rano i wieczorem, polecam.
Bi-es - żel pod prysznic. Mył, nie przesuszał. Pachniał przepięknie. Zapach przypominał mi trochę Aurę Muglera.
Avon - kąpiel do stóp o zapachu słodkiej wanilii. Bardzo słaby i nie nie robiący produkt, nie warty uwagi.
Vianek - próbka kremu intensywnie odżywczego na noc. Dość gęsty, miał kolor pomarańczowy, nie zachwycił mnie.
Mydło miodowe - nie znam marki, kupione za granicą. Aktualnie w użyciu, bardzo przyjemne.
Lovely - puder sypki transparentny. Działanie super, ale pierwszy raz puder skończył mi się tak szybko - bardzo niewydajny.
Linda - mydło w płynie kokosowe. Zapach przyjemny, działanie też w porządku, nie przesuszało moich dłoni. Duże ekonomiczne opakowanie.
Yves Rocher - krem do rąk o zapachu wanilii i bergamotki. Działanie, zapach (piękny) i konsystencja: wszystko świetne.
Avon - podkład w odcieniu nude. Lubiłam go, bo wyglądał bardzo ładnie, ale był dość suchy i szybko zastygał. Najlepiej wyglądał nałożony na krem mocno nawilżający.
Eveline - sypki puder bananowy. Wyglądał bardzo ładnie, ale był bardzo niewydajny.
Catrice - kredka do brwi nr 030. Miała ładny odcień ciemnego brązu. Była wydajna i miała fajną szczoteczkę.
Avon - żel pod prysznic o zapachu jabłka i czereśni. Zapach wg mnie nie był typowo świąteczny, był po prostu owocowy. Chętnie używałam go latem. Nie przesuszał, spełniał swoją funkcję. Lubię żele tej marki i mam ich jeszcze kilka w zapasie.
Avon - żel pod prysznic o zapachu piwoni i piżma. Zapach piękny, intensywny, perfumowy. Działanie jak wyżej. Polecam.
Rosadia - próbka odżywczego kremu na noc. Gesty, odżywczy, dość ciężki, ładnie pachniał, ale nie zachwycił na tyle by kupić pełen wymiar.
Vianek - próbka przeciwzmarszczkowego kremu na dzień do cery tłustej. Dość gęsty, ale nadawał się pod makijaż. Jednak był zbyt przeciętny, by go kupić.
Sylveco - próbka odbudowującego szamponu pszeniczno-owsianego. Był w porządku, ale wersja z betuliną bardziej przypadła mi do gustu.
Yankee Candle - wosk warm cashmere. Zapach ciepły, otulający, kojarzący się z luksusem, w sam raz na zimniejsze dni.
Avon - próbka pomadki w odcieniu berry blast. Jest to moja ulubiona seria pomadek tej marki, a matowych w ogóle. Są matowe, ale nie "na wiór", są trwałe i bardzo przyjemne w noszeniu. Mój ulubiony z tej serii to marvelous mocha. Ten kolor: fuksjowy, niezbyt do mnie pasował.
Essence - lakier do paznokci w odcieniu nr 44 on air. Kolor jasny złoty, brokatowy. Szybko zastygał, długo się utrzymywał na paznokciach. Świetny.
Annabelle Minerals - próbka różu mineralnego w odcieniu honey. Bardzo wydajny i mocno napigmentowany. Trzeba było uważać, by nie przesadzić z ilością. Dla mnie nie był to róż, lecz bardzo ciepły bronzer. Lubiłam.
Wilcza Jagoda - próbka mydła malina z solą. Zapach delikatny, ledwo wyczuwalny. Po umyciu nim ciała, od razu po spłukaniu, skóra była mocno umyta, jakby tępa. Nie dla mnie.
Ole Henriksen - próbka żelu do mycia twarzy. Pięknie pachniał pomarańczami, bardzo naturalne. Przypominał mi produkty z pomarańczowej serii Origins. Bardzo dobre wrażenie na mnie zrobił.
Babydream - żel do mycia i szampon. To już trzecie zużyte opakowanie i nie ostatnie. Świetnie się sprawdza u małych dzieci. Nie podrażnia, delikatnie myje, przyjemnie pachnie. Polecam.
Babydream - lotion pielęgnacyjny. Mimo, że dedykowany jest dzieciom, zużyłam ja. Dobrze nawilżał, miał dobry skład i delikatny zapach. Polecam.
Yope - szampon do włosów przetłuszczających się. U mnie naturalne szampony zwykle średnio się sprawdzają. Ten był nawet w porządku, ale jak to zwykle bywa, trzeba było go bardzo dużo nałożyć, by dobrze umyć skórę głowy. Zapach był autentyczny, faktycznie pachniał jak świeżo skoszona trawa.
Dermaglin - kremowa maseczka oczyszczająca z zielonej glinki. Skóra po jej użyciu była odświeżona i wyglądała lepiej. Polecam, była dostępna w Biedronce.
Fitokosmetik - nawilżający krem do twarzy. Stosowałam go na dzień pod makijaż. To taki zwykły, ale przyjemny krem. Błyskawicznie się wchłaniał. Po wchłonięciu nawilżenie niestety nie było wyczuwalne. Miał dobry skład i niską cenę.
Le Petit Marseiliais - żel pod prysznic o zapachu maliny i piwonii. Zapach ładny, ale nie urzekający. Działanie w porządku, ale mam tyle produktów do mycia w zapasie, że nie kupię ponownie.
Fitomed - tonik ziołowy, nawilżający do cery suchej i wrażliwej. Bardzo przyjemnie mi się go używało. Polecam.
Biolaven - próbka kremu na dzień. Kiedyś zużyłam pełen wymiar. Dobry krem, godny polecenia.
Sylveco - próbka łagodzącego kremu pod oczy. Konsystencja bardzo lekka, ale wyczuwałam nawilżenie. Dawno temu zużyłam pełnowymiarowe opakowanie. Byłam zadowolona, choć wolę gęstsze, bogatsze kremy pod oczy.
Sylveco - próbka balsamu myjącego do włosów z betuliną. Bardzo dobry. Dobrze mył, a jednocześnie był delikatny. Chętnie kupiłabym pełną wersję.
Babydream Mamas- olejek pielęgnacyjny. Stosowałam tylko na brzuch. Ładnie pachniał. Jedyny minus to fakt, że bardzo brudził ubrania, w zasadzie nie do odprania.
Zapraszam do kolejnej odsłony...
poniedziałek, 3 sierpnia 2020
Projekt denko: czerwiec i lipiec
Polny Warkocz - nawilżająca esencja z mleczkiem pszczelim do cery suchej. Ciężko było ocenić jej działanie. W użytkowaniu był przyjemny, ale raczej nie kupiłabym ponownie.
Wibo - żel do brwi. Bardzo go lubię, bo jest trwały i bezbarwny, co dla moich naturalnie ciemnych brwi jest w sam raz. Oczywiście kupiłam kolejne opakowanie.
Avon - próbka pomadki w odcieniu rosy outlook. Klasyczna, kremowa pomadka w odcieniu ładnego naturalnego różu. Fajna.
Avon - tusz do rzęs. Bardzo dobrze pogrubiał rzęsy, nie rozmazywał się i nie robił efektu pandy. Jedyne co bym zmieniła to szczoteczka, która miała dla mnie zbyt nieregularne włoski, a sama szczotka była dla mnie zbyt duża.
Only Bio - próbka szamponu micelarnego. Był w porządku, spełnił swoje zadanie.
Korean Energy - plaster oczyszczający na nos. Świetny, faktycznie działa. To już któryś z kolei, który zużyłam. Do kupienia w Biedronce.
To już wszystko, co zyżyłam podczas ostatnich dwóch miesięcy. Zapraszam do kolejnej odsłony za dwa miesiące :)
czwartek, 25 czerwca 2020
Nowości w kosmetyczce: marzec i kwiecień
wtorek, 2 czerwca 2020
Projekt denko: kwiecień i maj
Przyszedł czas na kolejną prezentację moich kosmetycznych zużyć. Myślę, że forma denek pochodzących z dwóch miesięcy będzie tutaj stale obowiązywać. Miesiąc zwykle mija szybko i zwykle nie zbiera mi się zbyt wiele zużytych opakowań. Dwa miesiące to jednak dłuższy czas i tych zużyć jest więcej. Zapraszam to zapoznania się z krótkimi recenzjami...
4 Organic - płyn do higieny intymnej. Bardzo dobry, bardzo neutralny. Nie podrażniał, robił to co miał robić. Był bezzapachowy, więc dobry dla wrażliwców. Miał bardzo lejącą, wodnistą konsystencję.
Dermika - odżywcza maseczka różana. To jedna z zestawu masek na każdy dzień tygodnia. Producent zaleca stosować ją jako maskę całonocną. Ja nałożyłam ją rano, pozostawiłam aż się wchłonie. W połowie dnia zmyłam nadmiar. Była bardzo odżywcza, olejkowa. Myślę, że u osoby z cerą suchą sprawdziłaby się lepiej. Poza tym mam wrażenie, że lekko zapchała moją skórę.
Indigo - krem do rąk. Szybko się wchłaniał, dobrze nawilżał. Pachniał bardzo perfumowo, co średnio mi odpowiadało. Plus za pompkę.
7th Heaven - maseczka głęboko oczyszczająca z minerałami z Morza Martwego. Bardzo dobra na tyle, że chętnie kupiłabym ją jeszcze raz. Skóra po jej użyciu była oczyszczona i zmatowiona.
Duetus - tonik do twarzy. Bardzo dobrze się sprawdził, jednak bardzo szybko się skończył.
Cosnature - pianka do mycia twarzy. Zapach miała lekko łazienkowy, ale świeżo cytrynowy. Była bardzo wydajna. Dobrze sprawdzała się do mycia twarzy rano, ponieważ była bardzo delikatna. Ogólnie mi się sprawdziła, ale po jej zużyciu utwierdziłam się w przekonaniu, że nie przepadam za kosmetykami o konsystencji pianki, wolę formę żelową.
Miya - krem do twarzy z masłem mango. Stosowałam go najczęściej na noc, ale pod makijaż też się sprawdzał. Dobrze nawilżał, ale nie był tłusty, co mi odpowiada. Był bardzo wydajny. Polecam wypróbować. Zaznaczę tylko, że gdy jakiś czas temu miałam lekko podrażnioną skórę pod nosem, to po nałożeniu tego kremu skóra lekko szczypała.
Tołpa - próbki nawilżającego kremu łagodzącego do twarzy. Stosowałam na noc. Przyjemny. Dawno temu miałam wersję pełnowymiarową i był ok.
Garnier - próbka kremu do twarzy na dzień przeciw oznakom starzenia. Taki sobie, nie zwróciłam na niego większej uwagi.
Sephora - maseczka do twarzy. Lekko oczyszczała i odświeżała skórę, jednak efekt był o wiele słabszy od maski tej marki z cynkiem. Była bardzo wydajna, wystarczyła na sześć użyć grubą warstwą. Nie zachwyciła na tyle, by ją kupić.
Bambino - zestaw trzech mydełek w kostce. Zużyłam do mycia rąk. Zachowywały swoją formę do końca, lecz niestety przesuszały moje dłonie.
Be Beauty - chusteczki do higieny intymnej. Fajnie, że każda opakowana jest osobno i żadna nie wyschnie. Są rozpuszczalne w wodzie.
Vianek - łagodząca pomadka do ust z olejem kokosowym. Była bardzo dobra, jednak bardzo szybko zjełczała, więc nie zdążyłam jej zużyć.
Yankee Candle - wosk zapachowy fresh cut roses. Zapach przepiękny, nie czułam samych róż, lecz też inne kwiaty, przez co zapach jest dość słodki, ale bardzo ładny.
Marion - odżywczy peeling do twarzy. Mechaniczny, miał w sobie drobinki pestek moreli. Był dość mocny, nie wiem dlaczego, ale średnio lubiłam go używać.
Tisserant - dezodorant w kulce. Był okropny. Średnio chronił (a z nadmierną potliwością nie mam problemu) i pachniał okropnie. Nie zużyłam do końca, nigdy więcej.
Catrice - kamuflaż w kremie 010 ivory. Stały bywalec mojej kosmetyczki. Gdy trzeba coś zakryć, on radzi sobie bardzo dobrze. Nie stosuję go pod oczy, bo jego konsystencja jest zbyt gęsta i ciężka, ale na inne miejsca wymagające zakrycia jest ok, bo ma świetne krycie.
Avon - korektor w kremie w odcieniu fair. Stosowałam go pod oczy, ponieważ do reszty twarzy nie był dla mnie, bo miał za jasny odcień. Miał mocne krycie, dlatego trzeba było nakładać go niewiele, wklepując. Nałożony w nadmiarze może podkreślać zmarszczki, nawet te których normalnie nie ma ;)
Korean Energy - plasterek na nos. Bardzo dobry, czasami do kupienia w Biedronce. Faktycznie bardzo dobrze oczyścił skórę na nosie.
Avon - próbka pomadki w odcieniu cantaloupe. Formuła klasyczna, kremowa, ale o dziwo dość trwała. Mimo, że wolę matowe pomadki, to ta przypadła mi do gustu. Szczególnie kolor: nudziak z dużą domieszką pomarańczy - cudny.
Avon - próbki podkładu. Bardzo fajny, choć dla mnie próbki miały za ciemne odcienie (cool beige i natural beige).
Bielenda - próbka kremu nawilżającego. Naprawdę fajny, może kiedyś go kupię.
Eveline - płyn micelarny. Ogromna butla, co jest plusem. Świetnie domywał resztki makijażu, z którym nie poradził sobie olejek. Nie podrażniał, robił swoje. Polecam.
Schwarzkopf - odżywka do włosów matowych. Miała bardzo gęstą konsystencję, niezbyt ładny zapach. Na szczęście włosy po jej użyciu ładnie się błyszczały.
Sally Hansen - żel do usuwania skórek. Faktycznie działał. Po nałożeniu na skórki przy paznokciach w kilkanaście sekund je zmiękczał i można było je bez problemu usunąć. Bardzo wydajny, nie zdążyłam zużyć całego opakowania, ale zdecydowałam że go wyrzucę, bo jest ze mną za długo.
Bielenda - próbka kremu korygującego niedoskonałości. Wystarczył dosłownie na raz, więc nie mogę się wypowiedzieć.
Yankee Candle - wosk zapachowy soft blanket. Piękny, ciepły, otulający, w sam raz na zimniejsze wieczory. Pachniał intensywnie.
D'Alchemy - próbka kremu do rąk. Dobrze nawilżał, szybko się wchłaniał i pachniał skórką pomarańczową.
Burberry - baza pod podkład. Miała właściwości rozświetlające, miała bardzo delikatne drobinki, podkład ładnie na niej wyglądał. Mimo to nie lubię używać baz, dla mnie to dodatkowy zbędny krok w makijażu. Tą dostałam kiedyś gratis do zakupów.
Avon - próbka wody perfumowanej Far Away Rebel - zapach słodki, trochę czekoladowy, dość intensywny. Przyjemny, choć totalnie nie w moim stylu, nie drażnił mnie.
Annabelle Minerals - próbka mineralnego cienia do powiek w odcieniu vanilla. Świetnie sprawdził się jako cień bazowy na całą powiekę. Nie był całkiem matowy, lekko rozświetlał powiekę. Mimo, że miał formę sypką, to mnie wygodnie się go nakładało.
Essence - kredka do ust w odcieniu nr 11 in the nude. Bardzo przyjemna, miękka. Nakładałam ją na całe usta, nie wysuszała ich. Kolor idealnie nudziakowy, polecam.
Fresh - próbka różanej maseczki nawilżającej. Pięknie pachniała i faktycznie nawilżyła i odżywiła skórę.
Green Pharmacy - mydło w płynie. Bardzo przyjemne, nie wysuszało dłoni, zapach miało bardzo delikatny.
niedziela, 5 kwietnia 2020
Projekt denko - luty i marzec
Korean Energy - plaster na nos. Świetnie zadziałał, skóra na nosie była wyraźnie oczyszczona. Do upolowania w Biedronce.
Feel Free - próbka kremu pod oczy. Przyjemny krem, próbka wystarczyła aż na dwa tygodnie używania. Pachniał bardzo delikatnie, przyjemnie. Miał w sam raz konsystencję: nie lejącą i nie bardzo gęstą. Trochę podobny do arganowego kremu marki Nacomi, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że lepszy.
L'biotica - maska na tkaninie. Dobrze przylegała, była mocno nasączona. Skóra po jej użyciu była nawilżona i rozświetlona.
Be Beauty - chusteczka do higieny intymnej. Przydatny gadżet. Super, że każda jest osobno zapakowana w takie małe opakowanie, przez co nie wyschnie.
Giorgio Armani - próbka wody perfumowanej Si Passione Intense. Ogólnie ładny, lecz niczym się nie wyróżniający zapach.
I to już wszystkie produkty, które wykończyłam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Dużo? Mało? Chyba tak standardowo, jak to zwykle u mnie :) Najważniejsze, że nic się nie marnuje, bo bardzo tego nie lubię, i że mogę zacząć używać kolejne kosmetyki, które czekają na swoją kolej. A jak to jest u Was ze zużywaniem kosmetyków?
niedziela, 15 marca 2020
Spowiedź zakupowa, czyli co nowego w mojej kosmetyczce?
I na koniec pielęgnacja ciała. Trzy żele (Oriflame i The Body Shop), każdy pachnie pięknie. Z marki Ministerstwo Dobrego Mydła oprócz sera do twarzy skusiłam się na mydła: rozmarynowe i hibiskusowe, pachną pięknie, szczególnie to drugie. Miniatura dezodorantu Nivea była gratisem do zakupów w Rossmannie.
I to już wszystkie zakupy jakie poczyniłam przez ostatnie 2,5 miesiąca. Dużo? Mało? Trudno powiedzieć... a jak to jest u Was? Znacie coś z moich nowości?
wtorek, 11 lutego 2020
Projekt denko - grudzień i styczeń
Vianek - odżywczy krem do rąk. Niezbyt go lubiłam, ponieważ miał bardzo lejącą konsystencję i niezbyt przyjemny zapach. Jednak nawilżanie dawał i miał dobry skład, więc zużyłam do końca.
Sephora - rozświetlacz Wonderful Cushion. Aplikować miało się go gąbeczką, która prawie się zapchała już po kilku użyciach. Około połowę wycisnęłam i dodałam do kremu BB Misshy, ponieważ jego aplikacja była strasznie niewygodna. Sam rozświetlacz miał złotą poświatę, ale ja rozświetlaczy w płynie nie lubię, więc nad tym też zachwycać się nie będę. Po zużyciu tego produktu wiem, że już żaden płynny rozświetlacz u mnie nie zagości.
Babydream - żel i szampon dla dzieci. Świetny, delikatny, wydajny, z pompką produkt dla dzieci z dobrym składem. To już drugie zużyte opakowanie i w użyciu oczywiście kolejne.
Avon - balsam o zapachu wody toaletowej Perceive. Zapach ładny, ale działanie krótkotrwałe. Z pewnością to przez parafinę na początku składu. Nawilżenia nie daje, więc nie polecam.
Liq CC - serum light 15% vitamin C boost. To mój hit. Uwielbiam ten produkt, ponieważ jego działanie było widoczne gołym okiem. Skóra była bardziej rozświetlona. Stosowałam je co drugi dzień solo na noc. Pewnie jeszcze go kupię.
Annabelle Minerals - próbka podkładu mineralnego kryjącego w odcieniu golden fair. Krył faktycznie dobrze i wyglądał ładnie, o ile nałożyłam go w odpowiedniej ilości. Jedno wiem na pewno: aplikacji produktów mineralnych trzeba się nauczyć, bo łatwo sprawić, że efekt będzie zły. Próbka była nieduża, ale podkład był bardzo wydajny. Raczej nie będę używała podkładów mineralnych, ponieważ jest z tym więcej zabawy niż z klasycznymi podkładami.
Ziaja - próbka mleczka do ciała. Jest przeznaczone dla dzieci, ale ma zbyt słaby skład, bym go na nich użyła. Zużyłam go na swoje nogi.
Sylveco - tonik hibiskusowy. Ma inną konsystencję niż toniki, których zwykle używam, ponieważ był lekko żelowy. Może dlatego średnio lubiłam go używać.
Soraya - odświeżający płyn micelarny. Dobrze zmywał makijaż, lecz czasami lekko podrażniał i szczypał moją skórę, dlatego nie kupię go ponownie.
I to już wszystkie produkty, które wykończyłam w ostatnim czasie. Nie było tego jakoś bardzo dużo, jak na dwa miesiące, ale i tak się cieszę, że kolejne opakowania znikają z moich łazienkowych półek oraz z toaletki. A Wam jak idzie zużywanie kosmetyków?