24/10/2015
Już od dłuższego czasu ograniczam zakupy kosmetyczne i powiem szczerze, że nie jest to takie trudne. W moich zbiorach jest jeszcze wiele produktów, którym do zużycia daleko: szczególnie w grupie żeli do mycia ciała, ale nie tylko... W niektórych kategoriach kosmetyków zdecydowanie nic nie potrzebuję, jednak są takie produkty, których raczej nie kupuję na zapas. Sięgam po nie dopiero po wykończeniu poprzednika. Tak właśnie jest z niektórymi z moich październikowych zakupów. Zapraszam do obejrzenia, co sprawiłam sobie w październiku.
Resibo odżywczy krem do twarzy i krem pod oczy. Jak łatwo zaobserwować, w mojej pielęgnacji twarzy staram się sięgać po produkty polskich marek, które mają w większości składy naturalne. Taką marką jest właśnie Resibo. W swojej ofercie mają tylko sześć produktów, ale marka nie stawia na ilość, lecz na jakość. Furorę robi ich olejek do demakijażu. Jednak ja zdecydowałam się na zakup kosmetyków, które aktualnie potrzebuję. Potrzebny mi jest dobry krem na noc, ponieważ w ostatnim czasie stosowałam kurację złuszczającą kwasem migdałowym i moja skóra jest miejscami lekko przesuszona. Mam nadzieję, że krem odżywczy Resibo odżywi i nawilży moją skórę. Producent pisze, że krem jest kremowy i gęsty, ma oczyszczać skórę, działać przeciwstarzeniowo i mocno nawilżać. Ma również właściwości przeciwzapalne. Głównymi składnikami tego kremu są: ekstrakt z alg, olej z orzecha brazylijskiego, masło shea, ekstrakt z nasion dyni, olej cumaru, olej manuka, olej z pestek moreli, ekstrakt z pomidora i wyciąg z korzeni rabarbaru. Skład, że aż miło.
Drugim produktem z asortymentu tej marki, na jaki się zdecydowałam, jest krem pod oczy. Krem ten zbiera same pozytywne recenzje, a ja potrzebowałam akurat dobrego i treściwego kremu pod oczy do stosowania na noc. Wg producenta krem ma niwelować cienie i obrzęki, rozświetlać, a dzięki ekstraktowi z żywicy indyjskiego drzewa, która powoduje wzrost adipocytów w podskórnej warstwie tłuszczowej, ma "wypychać" zmarszczki od środka. Ponadto w składzie znajdziemy: olej arganowy, kofeinę, ekstrakt ze skórki cytryny, ekstrakt z nasion dyni, wyciąg z korzenia rabarbaru, ekstrakt z kłączy ruszczyka kolczastego oraz wyciąg z ziela nawłoci. Mam nadzieję, że również będę nim zachwycona.
Byłam zadowolona z bardzo szybkiej wysyłki, kosmetyki były u mnie dosłownie po dwóch dniach. Miłym akcentem był również bogaty w ciekawe treści magazyn, który został dołączony do zamówienia.
Nie sposób pominąć niby nieistotnej, ale jednak ważnej kwestii, jaką jest wygląd opakowań. Same produkty cieszą oczy, ale oprócz tego przychodzą do nas zapakowane w specjalne, ekologiczne "puszki", które można do czegoś wykorzystać. Świetny pomysł.
Drugim produktem z asortymentu tej marki, na jaki się zdecydowałam, jest krem pod oczy. Krem ten zbiera same pozytywne recenzje, a ja potrzebowałam akurat dobrego i treściwego kremu pod oczy do stosowania na noc. Wg producenta krem ma niwelować cienie i obrzęki, rozświetlać, a dzięki ekstraktowi z żywicy indyjskiego drzewa, która powoduje wzrost adipocytów w podskórnej warstwie tłuszczowej, ma "wypychać" zmarszczki od środka. Ponadto w składzie znajdziemy: olej arganowy, kofeinę, ekstrakt ze skórki cytryny, ekstrakt z nasion dyni, wyciąg z korzenia rabarbaru, ekstrakt z kłączy ruszczyka kolczastego oraz wyciąg z ziela nawłoci. Mam nadzieję, że również będę nim zachwycona.
Byłam zadowolona z bardzo szybkiej wysyłki, kosmetyki były u mnie dosłownie po dwóch dniach. Miłym akcentem był również bogaty w ciekawe treści magazyn, który został dołączony do zamówienia.
Nie sposób pominąć niby nieistotnej, ale jednak ważnej kwestii, jaką jest wygląd opakowań. Same produkty cieszą oczy, ale oprócz tego przychodzą do nas zapakowane w specjalne, ekologiczne "puszki", które można do czegoś wykorzystać. Świetny pomysł.
Rimmel - po zdenkowaniu jego lekko jaśniejszego kolegi, zaopatrzyłam się w kolejny, tym razem w odcieniu 04 light honey. Produkt sprawdził się u mnie znakomicie, z powodzeniem zastępował mi podkład, przez co makijaż był bardzo lekki i delikatny. Dlatego zdecydowałam się na ponowny zakup. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji go używać, serdecznie polecam.
Lovely - tusz do rzęs Pump up. Produkt, (podobnie jak powyższy) mnie zachwycił, więc zdecydowałam się na ponowny zakup. Zdecydowany ulubieniec, którego nie trzeba jakoś specjalnie opisywać.
Wibo - rozświetlacz Diamond Illuminator. Jedyny produkt, którego mogę określić jako małą zachciankę. Kupiłam go z ciekawości, ale trochę też z potrzeby. W swoich zbiorach mam jeden rozświetlacz z Make Up Revolution w odcieniu Golden Lights, lecz jest on zbyt żółto - złoty, by używać go na co dzień. Ten moim zdaniem zdecydowanie bardziej się do tego nadaje.
Missy - zmywacz lakieru do paznokci. Swojego ulubieńca do zmywania lakieru z paznokci mam, jednak jest on umieszczony w dużej butli - zbyt dużej, by zabierać go na wyjazdy. Dlatego ten produkt pojawił się u mnie. Na opakowaniu jest napisane, że jest przeznaczony do zmywania ciemnych lakierów, nabłyszcza i nie wysusza skórek. Wcześniej nic o nim nie słyszałam, więc zobaczymy, jak się sprawdzi.
Dove - antyperspirant powder soft. Jego odpowiednik świetnie się u mnie sprawdził, więc kupiłam ponownie, tym razem inną wersję zapachową.
Garnier - płyn micelarny, którego nie trzeba specjalnie przedstawiać, ponieważ większość go zna. Mój absolutny ulubieniec, który zagościł u mnie po raz kolejny.
I to tyle nowości. Jestem z siebie dumna, że jest ich tak niewiele. Cieszę się również z tego, że zakup większości z nich był podyktowany potrzebą, a nie zachcianką.
Ten micel mnie kusi :D
OdpowiedzUsuń