czwartek, 11 kwietnia 2019

Projekt denko - styczeń, luty i marzec

11/04/2019


Po dość długiej przerwie przychodzę z górą odpadów... zaprezentuję, jakie kosmetyki zużyłam w trzech minionych miesiącach tj. w styczniu, lutym oraz marcu. Zapraszam do zapoznania się z moimi spostrzeżeniami co do zużytych produktów. 


Yves Rocher - żel pod prysznic o przepięknym zapachu orzechów macadamia. Jest to jeden z lepszych żeli, jaki używałam. Świetnie się pieni i pachnie obłędnie. 

Maybelline - korektor Affinitone, odcień 01 nude beige. Stosowałam pod oczy. Bardzo dobry i wydajny.

Maybelline - lakier nr 130 rouse poudre. Ładny odcień brudnego różu. Trwałość bardzo dobra. 


Iossi - maseczka rewitalizująco - relaksująca do twarzy z czerwoną glinką. Była w porządku, lecz nie zdążyłam zużyć. Przeszkadzał mi mocny zapach.

L'oreal - próbka kremu na dzień. Nic specjalnego.

Avon - top coat. Faktycznie przedłuża trwałość lakierów. Polecam.


Isana - mydło w płynie grejpfrut i mięta. Bardzo dobre do codziennego stosowania. Ładny zapach.

Vianek - rewitalizujący płyn micelarny. Bardzo dobry, z dobrym składem, jednak niewydajny.

Avene - próbka emulsji matującej dla skóry tłustej z niedoskonałościami. Za mała próbka, by się wypowiadać.


Missha - maseczka regenerująca z ekstraktem z cytryny. Wystarczyła aż na trzy użycia, wygodne opakowanie. Była to maska całonocna, do zmycia rano. Nie przepadam za takimi maseczkami, a jej działania nie zauważyłam.

Hagi - mydło w kostce z olejem z ogórecznika. Nie wysuszało rąk, świetnie myło pędzle, nie paćkało się, było niezwykle wydajne, ładne opakowanie. Szkoda tylko, że było bezzapachowe.  

Aurigia - serum Flavo-C. Było ok, tyle. 

Resibo - peeling do twarzy. Najlepszy jak dotąd peeling, jaki używałam. Wyraźnie oczyszcza, efekty widać bezpośrednio po użyciu. Koniecznie zastosujcie się do zaleceń producenta co do sposobu jego wykonania. Po jego użyciu moja skóra była zaczerwieniona, lecz to zaczerwienienie szybko znikło. Polecam!


Annabelle Minerals - korektory w odcieniach light, medium i dark. Zachwyciły mnie. Krycie miały zadziwiająco mocne. Odcień medium był dla mnie w sam raz. Pozostałe dwa musiałam mieszać, by uzyskać odpowiedni odcień.

Annabelle Minerals - pudry: pretty matt i pretty glow. Były ok, jednak próbki były zbyt małe (jak na puder), by powiedzieć więcej, choć myślę, że lepiej wyglądał pretty matt.

Annabelle Minerals - primer glinkowy. Nie znalazłam dla niego miejsca w moim makijażu. Byłby to kolejny, zbędny krok.


Bielenda - dwufazowy płyn do demakijażu oczu i ust. To już trzecie zużyte opakowanie. Jest świetny, dlatego zawsze chętnie do niego wracam.

Bandi - emulsja silnie nawilżająca. Stosowałam na dzień pod makijaż i była w porządku, ale nie na tyle by kupić ponownie.

Nivea - balsam do ust kokosowy. Mimo obecności parafiny w składzie, o dziwo mi się sprawdził, ponieważ dobrze i na długo nawilżał usta. Jednak ze względów higienicznych wolę pomadki w sztyfcie.


L'oreal - szampon odżywczy. Świetnie się u mnie sprawdził. Nie obciążał włosów, był wydajny. Myślę, że do niego wrócę. 

Perfecta - maseczka, która miała w sobie maleńkie drobinki brokatu. Producent zaleca nałożyć, odczekać 10 minut i wykonać makijaż. Zrobiłam tak trzy razy i za każdym razem efekt mi się nie podobał. Miałam też wrażenie, że miała tendencję do zapychania.

Sylveco - odżywcza pomadka z peelingiem. Genialny produkt. Świetnie zdzierała suchy naskórek z ust, a przy okazji nawilżała. Na pewno kupię ponownie.


Avene - woda termalna. Zużyłam go zmywania maseczek i peelingów. Wolę jednak wodę Uriage, ponieważ tą trzeba osuszać.

Yope - krem do rąk herbata i mięta. Pięknie, świeżo pachniał. Dobrze nawilżał dłonie i szybko się wchłaniał. Fajny!

Sensique - lakier do paznokci nr 198 sweet heart. Bardzo ładny. Nakładałam go na inne lakiery, był fajnym dodatkiem i długo się utrzymywał. Jak to z brokatowymi lakierami bywa, zmycie go było udręką.


Bielenda - multiwitaminowa esencja dla cery mieszanej. Nic złego mi nie zrobiła, jednak nie kupiłabym ponownie. Nie zauważyłam żadnych pozytywnych efektów, a poza tym przesuszał moją skórę.

Sukin - peeling do twarzy. Miał maleńkie drobinki, był w porządku, jednak spodziewałam się czegoś lepszego.

Wet n Wild - korektor w poduszeczce. Miał kryć niedoskonałości i wyrównywać koloryt. Nie robił nic. Miał kolor zielony, bardzo jasny, który nawet po nałożeniu podkładu był widoczny. Ogromny bubel, prawie całe opakowanie ląduje w koszu. Wątpię czy u kogokolwiek mógłby się sprawdzić. 


Colgate - pasta do zębów. Bardzo dobra.

Bielenda - odżywczy dwufazowy płyn do demakijażu. Tak samo dobry, jak jego niebieski kolega.

Evree - detoksykująca czarna maska do twarzy. Skóra po jej użyciu wyglądała bardzo ładnie. Niestety maska ciężko się zmywała, wchodziła w pory, dlatego musiałam zmywać ją żelem. Pachniała pięknie, ale niestety nie zdążyłam zużyć.


Garnier - płyn micelarny. Ulubieniec od lat. Idealnie zmywa makijaż.

Rosadia - płyn micelarny/tonik/mgiełka. Stosowałam jako micel. Sprawdził się bardzo dobrze, jednak był niewydajny.

Be Beauty - chusteczki do higieny intymnej. Były bardzo dobre i miały dobry skład. W jednym większym opakowaniu było kilkanaście takich małych saszetek. Wygodne rozwiązanie.


Ziaja - próbki rozświetlającego kremu na dzień GdanSkin. Miał w sobie mini drobinki. Nie był zły, ale nie kupiłabym pełnego wymiaru ze względu na skład.

Facelle - chusteczki do higieny intymnej. Godne polecenia.

Uriage - emolient. Świetnie sprawdził się nakładany na miejsca bardzo przesuszone. 

Cosnature - żel oczyszczający do twarzy i ciała z solanką i rumiankiem. Używałam tylko do twarzy, więc zużycie go tylko do tego celu, było dużym wyczynem. Był w porządku, ale nie na tyle, by do niego wrócić. Miał dobry skład, jednak po jego użyciu skóra była lekko ściągnięta. Plus za przyjemny zapach. 

I to tyle, kolejna porcja zużytych opakowań wylądowała w koszu (oczywiście wcześniej odpowiednio posegregowane :) A ja zabieram się na dalsze testowanie, używanie, zużywanie... do przeczytania wkrótce w kolejnej odsłonie projektu denko :)


9 komentarzy: