sobota, 8 kwietnia 2017

Projekt denko - luty i marzec

08/04/2017


Przyszedł czas na kolejną edycję projektu denko :) Zrobiłam sobie miesiąc wolnego od prezentowania moich zużyć, ale wracam i mam dla Was wpis obejmujący zużyte kosmetyki w dwóch minionych miesiącach. Troszkę się tego nazbierało, bo jak to zwykle bywa: jak się kończy, to wszystko na raz. Zapraszam do zapoznania się  z krótkimi recenzjami produktów, które zużyłam w ostatnim czasie.



Tołpa - orzeźwiający tonik - mgiełka  z serii botanic. Przyjemny tonik, który łagodził i odświeżał skórę. Spełnił swoje zadanie, ale dość szybko się skończył. Nie do końca lubię toniki w sprayu, bo i tak spryskuję nim wacik, nie rozpylam go bezpośrednio na twarz. Nie wiem czy jeszcze go kupię (choć to było już drugie opakowanie), ale polecam wypróbować. Acha- pięknie pachnie białymi kwiatami.

Make Me Bio - krem pod oczy z witaminą E i ekstraktem z ogórka, intensywnie nawilżający. To bardzo lekki krem o naturalnym składzie. Nie jest zbyt bogaty (konsystencja) i nie nawilża jakoś wybitnie. Do pielęgnacji nocnej moim zdaniem za słaby, na dzień w porządku. Ogólnie nie rozumiem dużej popularności tego kremu, ponieważ nie wyróżnia się zbytnio na tle innych (mnie przypominał krem pod oczy z Sylveco, który jest o wiele tańszy).

Farmona - chłodzący koncentrat ujędrniająco-antycellulitowy. Zużyłam, jednak nie zauważyłam żadnego działania. Poza tym do takich produktów podchodzę ostrożnie i w nich nie gustuję. Sama tego produktu bym nie kupiła (był w pudełku beGlossy).




Eveline - korektor kryjąco-rozświetlający pod oczy Art Scenic. Nie lubiłam go, ale z racji tego, że nie lubię marnować kosmetyków - zużyłam. Był średni, ogromny minus za słabe opakowanie, napisy starły się bardzo szybko. U osób, które mają cienie pod oczami kompletnie by się nie sprawdził, ponieważ jego krycie było niewielkie. Jeśli ktoś oczekuje rozświetlenia, to je znajdzie. Zużyłam, ale nie lubiłam.

Dove - odżywka do włosów suchych i puszących się. Bardzo lubię odżywki z tej serii. Włosy po jej użyciu są miękkie, wygładzone, nie puszą się i ładnie pachną. Zawsze chętnie do nich wracam. To już któreś z kolei zużyte opakowanie. Polecam wypróbować.

Klorane - szampon do włosów suchych z wyciągiem z mango. Dobry i wbrew pozorom wydajny. Bardzo gęsty i rzeczywiście nawilżający. Ładnie dociążał włosy, jednak obowiązkowo trzeba go dobrze spłukać, bo w przeciwnym razie mógłby je obciążyć. 

Sylveco - próbki lekkiego kremu nagietkowego. Wystarczyły mi na kilka porannych użyć. Był bardzo lekki, szybko się wchłaniał i dobrze spisywał się pod makijażem. Wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Być może kiedyś się skuszę.


Yves Rocher - szampon dodający blasku. Lubię szampony tej marki i chętnie do nich wracam. Co prawda nie mają one tak dobrego składu, ale mimo to dobrze współpracują z moimi włosami. Dobrze oczyszczał, nie plątał. 

Himalaya - pasta do zębów Complete Care. Dobra, delikatna pasta o niestandardowym smaku. Polecam wypróbować. 

Tołpa - green matowienie, matująca maska normalizująca. Wg producenta oczyszcza, eliminuje błyszczenie, zwęża pory i nawilża. Mimo wielkiej sympatii do tej marki muszę stwierdzić, że ta maseczka była bardzo średnia - ani nie pomogła, ani nie zaszkodziła. Jednak rzeczywiście matowiła skórę. Zużyłam, ale nie kupię ponownie.


Rossmann - krem do stóp. Miał lekką, żelową konsystencję, która błyskawicznie się wchłaniała. Skład słaby, sama parafina, nawilżenie skóry tylko chwilowe. Ogólnie krem okropny, naszpikowany parafiną, a nawilżenia nie dawał w ogóle. Bubel. 

Yves Rocher - nawilżająco-natłuszczające mleczko do ciała z wyciągiem z owsa. Treściwe mleczko, które dobrze nawilżało nawet bardzo suchą skórę. Trzeba było troszkę dłużej czekać aż się wchłonie, to jedyny minus, ale do zaakceptowania. To taki produkt do zadań specjalnych. Polecam. 

Tołpa - próbka odżywczego koncentratu wygładzającego do rąk. Lekki, pięknie pachnący, naprawdę fajny. Myślę, że jak zużyję moje zapasy, to się na niego skuszę.


Melica - dezodorant w kulce rumiankowy. Nie zawiera aluminium, i alkoholu. Niestety nie chronił tak jak powinien. Nie mam problemów z nadmierną potliwością, ale gdy używałam tego produktu, czułam lekki dyskomfort. Stosowałam go tylko w domu, do pracy lub na całodzienne wyjścia się nie nadawał. 

Marks & Spencer - krem do rąk o zapachu magnolii. Wchłaniał się błyskawicznie, był wydajny, ładnie nawilżał dłonie i bardzo przyjemnie pachniał. Lubiłam go. 

Sylveco - próbka balsamu myjącego do włosów z betuliną. Pozostawił pozytywne wrażenie. Spełnił swoją rolę, ale nic więcej po jednym użyciu powiedzieć nie mogę.


Perfecta - cukrowy peeling do ciała o zapachu jagodowej muffinki. Jedyne, co mi się w nim podobało to zapach - słodki jagodowy. Ścierał naskórek, jednak pozostawiał na skórze tłustą warstwę, której nie lubię. Było to spowodowane obecnością parafiny na drugim miejscu w składzie. Nie polecam.

Missy - zmywacz do paznokci do ciemnych lakierów. Bardzo dobrze radził sobie z usunięciem każdego lakieru - nawet ciemnych i tych z brokatem. Nie miał aż tak nieprzyjemnego zapachu i wystarczył mi na bardzo długi czas.

Ec-lab - tonik głęboko oczyszczający. Zdecydowanie lepszy od jego nawilżającego odpowiednika. W przeciwieństwie do tamtego, nie przesuszał, ładnie uspokajał skórę. Myślę, że jeszcze do niego wrócę.


Fitomed - odżywka ekstraziołowa do włosów ciemnych koloryzowanych. Ja włosów nie farbuję, ale stosowałam go w celu podkreślenia mojego naturalnego ciemnego brązu, co się udało. Odżywka zawiera hennę. Robiła na moich włosach ładne refleksy i podkreśla ich kolor. Polecam.

Nuxe - miniaturka żelu do mycia twarzy z serii Reve De Miel. Piękny zapach, żel gęsty, ładnie domywał resztki makijażu i pozostawiał buzię miękką i po prostu ładną. Przyjemność z używania tego produktu była ogromna. Na szczęście mam jeszcze jedną sztukę w zapasie. 

Oceanic - odżywka do rzęs Long 4 Lashes. U mnie naprawdę zdziałała cuda. Przy regularnym codziennym stosowaniu moje rzęsy widocznie się zagęściły i wydłużyły. Wcześniej nie wierzyłam w działanie tego typu produktów, ale już wierzę. Nie używam jej już od miesiąca i nie zaobserwowałam, by stan moich rzęs pogorszył się wraz z jej odstawieniem. Nie zaobserwowałam też żadnych negatywnych skutków jej stosowania.


Ecodenta - ekologiczna wybielająca pasta do zębów w czarnym kolorze zawierająca węgiel drzewny. Dla mnie zbyt mocna, smak miała bardzo ostry, miętowy. Sam fakt mycia zębów czarną pastą - bezcenny.

Yope - mydło w płynie o zapachu werbeny. Dobre, delikatne mydło z dobrym składem. Wydajne i ładnie pachnące, nie wysuszało dłoni. Ogólnie było ok, jednak ze zmyciem z dłoni większych zabrudzeń nie radziło sobie zbyt dobrze. Do częstego, codziennego stosowania serdecznie polecam.

Lovely- eyeliner czarny, matowy to mój niekwestionowany ulubieniec. Zużyłam już trzecią sztukę i pewnie kupię ponownie, ponieważ jest trwały, ma wygodny pędzelek, a jego czerń jest naprawdę czarna.

I to już wszystkie kosmetyki zużyte w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Troszkę pochwaliłam, troszkę ponarzekałam. Mam nadzieję, że te moje krótkie zdanie o wspomnianych produktach będzie Wam pomocne podczas zakupów. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejny post, w którym pokażę moje marcowe zakupy kosmetyczne.


8 komentarzy:

  1. Trochę się zebrało :) Widzę, że też miałaś do czynienia z żelem z Rossmanna.. Z tego całego kompletu najlepiej wspominam drewniane opakowanie, bo fajnie je użyłam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pumeks też był straszny. A opakowanie mam do dziś - przechowuję w nim biżuterię :)

      Usuń
  2. Świetny Blog :)

    Pozdrawiamy

    www.lagres.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że sporo kosmetyków, które testujesz mamy w swojej ofercie. Jeśli chciałabyś poznać inne produkty naturalne zapraszamy na triny.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawy wpis! postaram się wchodzić tutaj częściej

    OdpowiedzUsuń